Tak nie umierał jeszcze żaden człowiek na świecie.
Pod oknem papieskiego apartamentu czuwali reporterzy największych stacji telewizyjnych i radiowych, dziennikarze i fotoreporterzy najpoczytniejszych pism. Z włączonymi kamerami, mikrofonami, dyktafonami, gotowymi do „strzału” aparatami fotograficznymi. I tysiące, a potem dziesiątki i setki tysięcy ludzi, którzy przyjechali z różnych zakątków świata, by czuwać i modlić się przy odchodzącym do domu Ojca przyjacielu. Miliony innych przed telewizorami w swoich domach czuwało, jak się czuwa przy łóżku umierającego ojca. A Jan Paweł II prowadził swoją ostatnią katechezę. Przez 26 lat 5 miesięcy i 16 dni pontyfikatu uczył, jak żyć. Teraz pokazywał, jak pięknie, spokojnie, po chrześcijańsku umierać. Do tej katechezy warto wracać.
30 marca 2005, środa
Dzień cotygodniowej audiencji ogólnej. Pod papieskim oknem tłum dużo większy niż zazwyczaj w czasie środowych audiencji, chociaż wszyscy wiedzieli, że Papież jest poważnie chory. I pamiętali, jak trzy dni wcześniej, w Niedzielę Zmartwychwstania, bez powodzenia próbował wymówić słowa tradycyjnego wielkanocnego błogosławieństwa Urbi et orbi. Papieskie orędzie wzruszonym głosem odczytał wtedy sekretarz stanu Angelo Sodano, a Ojciec Święty w milczeniu pobłogosławił zebranych na Placu św. Piotra.
Papież ukazał się w oknie swego pokoju i bez słowa pobłogosławił zebranych. To było ostatnie publiczne „wystąpienie” Jana Pawła II.
31 marca 2005, czwartek
Tuż po godz. 11.00 u Ojca Świętego pojawiły się dreszcze i wysoka gorączka. Lekarze stwierdzili początek silnego wstrząsu septycznego i rozpoczęli leczenie. W domu, bo Papież stanowczo odrzucił propozycję przewiezienia do szpitala. Kard. Ratzinger mówił potem, że Jan Paweł II wiedział, że umiera i chciał umrzeć w domu. Wieczorem przy łóżku Papieża została odprawiona Msza św., którą Ojciec Święty koncelebrował z półzamkniętymi oczami. Przyjął też sakrament namaszczenia chorych.
1 kwietnia 2005, piątek
O 6 rano Ojciec Święty koncelebruje Mszę św. w swoim pokoju i słucha Drogi Krzyżowej. Z godziny na godzinę czuje się coraz gorzej. W południe rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls mówi dziennikarzom: „Jeszcze nigdy nie widziałem Papieża w takim stanie”. W oczach ma łzy. Staje się jasne, że Jan Paweł II wyrusza w drogę do domu Ojca. Przez cały dzień na Placu Świętego Piotra zbierają się ludzie. Wieczorem plac jest do połowy zapełniony. W oknach papieskiego apartamentu palą się światła. Pod nimi trwa Różaniec za umierającego Papieża. Wielu z czuwających zostanie tu przez całą noc.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się