Nowy numer 13/2024 Archiwum

Obudzić głód Ducha

Ludzie są głodni świadectwa, nie przemówień – mówi o. Christophe Blin w rozmowie z Krzysztofem Błażycą

Krzysztof Błażyca: Skąd u nas dystans wobec darów Ducha Świętego?
O. Christophe Blin: – Myślę, że w Kościele zachodnim Duch Święty jest za mało znany i stąd nasza powściągliwość, a czasem i obawa. Bo kim właściwie jest Duch Święty? O Bogu Ojcu jakoś łatwiej się myśli. Do obrazów Jezusa też się przyzwyczailiśmy. A co to jest Duch Święty – gołębica, ogień, źródło wody...? W Kościele prawosławnym teologia Ducha Świętego jest bardziej rozwinięta. U nas jest ruch odnowy charyzmatycznej, lecz myślę, że tu obawy może budzić ekumeniczny charakter tego ruchu.

Czy dystans wobec Ducha Świętego nie bierze się też z lęku przed utratą niezależności – jeśli poddam się prowadzeniu przez Ducha Świętego, ograniczy to moją wolność?
– Ale to właśnie Duch Święty daje nam wolność! Uwalnia nas, byśmy nie byli związani rzeczami, które nas blokują na drodze do Boga. Wspólnota, duchowość, sposób życia nie są celem samym w sobie. Są nam dane jako środek na drodze do celu. Bliskie mi są słowa Ignacego Loyoli: „Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył. Inne zaś rzeczy są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony...”. Naszym powołaniem jest być z Jezusem.

Kiedy po raz pierwszy doświadczyłeś w swym życiu działania Ducha Świętego?
– To było w Ars w 1984 r. Miałem 23 lata. Rodzice co prawda ochrzcili mnie, ale nic więcej. Chrześcijaństwem zafascynowało mnie pewne małżeństwo, które poznałem w Afryce. Mówili o swoim spotkaniu Jezusa. Początkowo nie chciałem ich słuchać, jednak zauważyłem, że ich świadectwo jest prawdziwe. Mieli w sobie radość, pokój, których mi brakowało. W ich domu czuć było obecność Ducha Świętego, choć wtedy tak bym tego nie nazwał. Po powrocie do Francji zacząłem uczestniczyć w życiu chrześcijan. Poszedłem na spotkanie zorganizowane przez Wspólnotę Błogosławieństw. Tam po raz pierwszy zetknąłem się z modlitwą w językach. Nie wiedziałem, co to jest, ale nie czułem się obco.

Też chciałeś się tak modlić?
– Modlitwa w językach to tylko jeden z darów Ducha Świętego, do tego ten „najmniejszy”, jak pisze św. Paweł. Pragnąłem darów Ducha Świętego, ale nie wiedziałem, jak je otrzymać. Czytałem teologów, studiowałem Biblię. Musiało minąć kilka miesięcy. W 1985 r. poznałem wspólnotę Chemin Neuf. Pojechałem na rekolekcje wspólnoty i tam po raz pierwszy doświadczyłem miłości Boga wobec mnie. Zacząłem też śpiewać w językach. Te dary były konsekwencją chrztu w Duchu Świętym, którego wtedy doświadczyłem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Krzysztof Błażyca

Z redakcją „Gościa" związany od roku 2006 r. Religioznawca, członek Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego. Autor książek „Tego drzewa nie zetniesz. Historie z czarami w tle" (zbiór reportaży z Tanzanii, Kenii, Zambii, Nigerii i Ugandy) oraz reportażu „Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy", za który otrzymał Grand Prix Mediatravel 2017 w kategorii książka podróżnicza roku oraz Nagrodę Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego za najlepszą książkę roku 2017 o tematyce afrykanistycznej w kategorii publikacji popularno-naukowej. Autor wystaw fotograficznych ukazujących życie codzienne w krajach Afryki. Publikacje w „Misyjnych drogach", „Poznaj Świat", „Catholic Mirror" (Kenia), „Magazynie Familia", „Warto", „W drodze", „Almanachu Prowincjonalnym", „Tygodniku Powszechnym". Związany z organizacjami pomocowymi w Ugandzie i Kenii. Motto: „Pokochajcie Afrykę!" (kard Charles Lavigerie).

Kontakt:
krzysztof.blazyca@gosc.pl
Więcej artykułów Krzysztofa Błażycy