Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Świadectwo Daniela Olbrychskiego

Jestem człowiekiem, który wszystko w swoim życiu traktował „na całego” i starał się wykorzystać maksymalnie, optymalnie, aż do przesady.

Dotyczyło to wszystkich pozytywnych przejawów aktywności życiowej, ale bywało niebezpieczne, gdy dotyczyło tak zwanych słabości. Papierosy i alkohol też są podobno dla ludzi, ale może niekoniecznie dla takich o moim usposobieniu. Gdy zauważyłem, szkoda, że nie o wiele wcześniej, iż palę za dużo, ponad dwie paczki dziennie, i piję, wprawdzie z przyjemnością, ale za często, wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić. Ale mimo mojej ogromnej dyscypliny zawodowej i miłości do sportu, używki te towarzyszyły mojemu życiu, ba, wygrywały ze mną.

Nadeszły pamiętne dni kwietnia 2005 roku. Towarzyszyliśmy chorobie i śmierci Jana Pawła II. Pamiętam chwile jego pogrzebu. Siedzę przed telewizorem, a na ekranie Plac św. Piotra. Papieska trumna. Wiatr furkoce kartkami leżącego na niej Pisma Świętego. Uświadamiam sobie, że – poruszony jak wszyscy – wyrażam to na swój sposób: papieros w jednej ręce, a szklanka wina w drugiej. Powiedziałem sobie: „ostatni” i zgasiłem papierosa oraz „stop co najmniej na rok” i odstawiłem wino.

Jak było w następne dni, tygodnie, miesiące? Rzucić nałogi wielu może. Ja mogę powiedzieć rzecz wyjątkową – nie było to dla mnie żadnym, ale to żadnym problemem. Nie mogę więc stwierdzić, że dokonałem czegoś heroicznego. Może w sposób zupełnie szczególny pomógł mi Karol Wojtyła? Ludzie przy mnie palili, pili. Sam im przypalałem i nalewałem. Żadnych problemów, żadnej pokusy.

Kilka miesięcy później miałem pęknięte żebro po upadku z konia. Normalne w tym sporcie. W szpitalu we Wrocławiu zrobiono mi rezonans magnetyczny. Lekarka radiolog rutynowo stwierdza, patrząc na obraz płuc na ekranie: no tak, widać, że ten człowiek nigdy nie palił. Moja żona, obecna przy tym, mówi: ależ pani doktor, Daniel jeszcze trzy miesiące temu palił dwie paczki dziennie, i to od wielu lat. Lekarka: droga pani, ta aparatura się nie myli, to jest obraz płuc niepalącego człowieka.

Cudów nie ma. A może jednak?... Nie palę. Czasem pozwalam sobie wypić coś niecoś bez żadnych złych konsekwencji. Oczywiście pilnuję się, bo wiem, że nawet cudom trzeba pomagać.


Fragment książki Franco Bucarellego „Cuda naszego Papieża”

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy