Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Dzień Kibica

W porównaniu z niedawnymi celebracjami na cmentarzach, 11 Listopada jest dniem skromnym, cichym i smutnym

Z okazji kolejnej rocznicy odzyskania niepodległości znów wypada utyskiwać, że to święto mało jest widoczne. W porównaniu z niedawnymi celebracjami na cmentarzach, 11 Listopada jest dniem skromnym, cichym i smutnym. Supermarkety, które potrafią zepsuć każde święta zmasowanym atakiem reklamy i okolicznościowych dekoracji, już w Dzień Zaduszny ustawiły choinki, zza których wyzierają te okropne krasnale, zwane ,,mikołajami”.

Wszystkie centra handlowe natarczywie informują nas o swoich kolejnych urodzinach, z których okazji rzekomo rozdają prezenty. O urodzinach Niepodległej Rzeczypospolitej – ani słowa. Najwyraźniej niepodległość nie jest rentowna i słabo się komercjalizuje. Od szesnastu lat, gdy znów możemy świętować, zarówno 11 Listopada, jak i 3 Maja są przede wszystkim pretekstami do długich weekendów, nad którymi krokodyle łzy wylewają stachanowcy kapitalizmu, żałujący, że tylu Polaków nie pracuje. Tymczasem wciąż dla zbyt wielu Polaków długie weekendy nie różnią się od codzienności, bo oni i tak nie mają pracy.

Święto jest smutne, bo w przeciwieństwie do dnia Wszystkich Świętych, kiedy powszechnie manifestujemy przywiązanie do naszych bliskich, którzy odeszli, świadomość posiadania niepodległej ojczyzny nie budzi ciepłych uczuć. Mało kto ma ochotę wywiesić flagę w oknie, a co dopiero demonstrować przywiązanie do narodowej tradycji.

Owszem, w kościołach odbywają się okolicznościowe nabożeństwa, państwowi urzędnicy też zbierają się pod pomnikami, ale poza tym to już chyba tylko kibice – szalikowcy okazują sentyment dla bieli i czerwieni. Może by tak 11 Listopada uzupełnić Dniem Kibica? Byłoby weselej, choć może nawet nazbyt wesoło. Ale taka innowacja oddałaby lepiej atmosferę tego dnia. Po wyborach, w których bierze udział coraz mniej uprawnionych, po sondażach, w których młodzi opowiadają się za możliwie prędkim wyjazdem z kraju, trudno oprzeć się wrażeniu, że w Polsce przybywa kibiców, i to bardzo kulturalnych, bo śledzących sytuację bez emocji. Niektórzy idą głosować, podobnie jak niektórzy chodzą na stadiony, reszta ogląda mecz w telewizji.

Ponieważ jednak mecze ligi krajowej stają się z każdym rokiem nudniejsze, a reprezentacja, na którą niereformowalni pasjonaci liczyli, właśnie się rozsypała, kibice wybierają ligi zagraniczne: angielską, niemiecką albo irlandzką. Potem część z nich wraca, bo, jak się okazuje, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Rząd, który odkryje, jak wprowadzić kibiców do gry, nie będzie musiał samotnie świętować w listopadzie. Ale to jeszcze nie w tym roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy