Nowy numer 17/2024 Archiwum

Troska o nastolatka

Mam za sobą trudny okres, który przeżywałam na przełomie podstawówki i gimnazjum. Poprzez zainteresowanie mroczną muzyką zafascynowały mnie tematy śmierci, krwi, samobójstw.

W komputerze miałam folder z makabrycznymi zdjęciami – śladami po cięciach, zakrwawionymi żyletkami. Chciałam być oryginalna. Pogorszyłam się w nauce, coraz bardziej odcinałam się od rówieśników. Zaczęłam się wtedy okaleczać, gdyż chciałam zaszokować, chciałam, żeby ludzie się mną interesowali. Cięcia stały się treścią mojego życia. Przez internet utrzymywałam kontakty z podobnymi do mnie osobami. W II klasie gimnazjum zaczął się mój powrót do życia. Było już całkiem dobrze, ale teraz w liceum stresów jest tak dużo, że nie jestem pewna swojej odporności. Z jednej strony ogromne wymagania nauczycieli, z drugiej problemy towarzyskie – czy będę lubiana, czy moja wątpliwa uroda nie eliminuje mnie? Mam takie okropne wrażenie, że całe zło zaczyna jakoś wracać. A może tak naprawdę nigdy do końca nie odeszło?
Licealistka


Kilka lat temu zaczęły nadchodzić pierwsze listy od raniących się mniej lub bardziej nastolatek. Najdziwniejsze było to, że prawie nigdy o tej sytuacji nie wiedzieli rodzice. Po krótkiej „ciszy” temat ten wrócił kilka tygodni temu z większą siłą. Każdemu zapracowanemu dorosłemu powody, dla których nastolatka sięga po żyletkę lub inne narzędzie wydadzą się niepoważne. Ale o ile małe dziecko ma zapewnione mocne wsparcie rodziców, o tyle w starszych klasach podstawówki zostaje ono często same z problemami, które zdają się je przerastać. Wystarczą szyderstwa koleżanek, drobne złośliwości rówieśników, kompleksy na tle urody, poczucie osamotnienia, a do tego kultura masowa i przeróżne portale, gdzie młodzi wzajemnie się instruują, jak można odreagować ból istnienia.

Niby o tym wiemy, ale wydaje się, że nas to nie dotyczy. Tymczasem warto się przyjrzeć dokładnie swemu dziecku, bo najbliżsi o przykrych faktach dowiadują się często ostatni. Natomiast jeśli takiego zagrożenia nie ma, to zawsze warto rozmawiać, dopytywać czy któraś z koleżanek nie potrzebuje pomocy. Bo taka dziewczyna staje się często klasową bohaterką, na jej nadgarstki spogląda się ze zgrozą, szeptem rozgłasza się tajemnicę i trochę podziwia. Nigdy nie powinno się zrezygnować z rozmowy, z pełnego ciepła zainteresowania tym, co dziecko obecnie przeżywa. W tym rozchwianym emocjonalnie okresie każde nasze słowo jest podejrzliwie analizowane.

A my w nerwach nad tym właśnie nie panujemy. Gdy córka usłyszy, że jej płacz z powodu złośliwych koleżanek jest bez sensu, bo prawdziwe kłopoty dopiero przed nią, to już się nie poskarży, płakać będzie w ukryciu i nie będzie więcej szukała wsparcia u najbliższych. Wielu rodziców ma doskonały kontakt ze swoimi dziećmi. Byłoby pięknie, gdyby potrafili otoczyć opieką chociaż małą grupkę ich rówieśników. Samookaleczenia zdarzyć się mogą w każdej rodzinie, bo w ten sposób chce się zaimponować koleżankom, bo teraz każdy problem przerasta, bo może chce się zwrócić na siebie uwagę, potrzebuje się zakazów, a może odwrotnie, jest taki reżim, że w ten sposób wyrażony zostaje bunt.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy