Nie podoba mi się

Moim kryterium oceny jest człowiek. Nie zgodzę się z tymi, którzy dla jakiejkolwiek idei („poczucia sprawiedliwości”, „zapotrzebowania społecznego”, „zdania większości społeczeństwa”) są gotowi poświęcić człowieka, zdruzgotać go, zniszczyć.

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego

|

06.03.2006 15:21 GN 10/2006

dodane 06.03.2006 15:21

Bardzo mi się nie podoba, gdy jakiś samozwaniec mniema, że ma prawo wypowiadać się w moim imieniu. Pisałem już o tym w zeszłorocznym GN z 19 lipca: kiedy czytam, że ktokolwiek twierdzi, iż prezentuje poglądy wszystkich (katolików, Polaków, ludzi uczciwych...), to przeważnie mam ochotę głośno zawołać: ale nie mnie! Tym razem zdarzyło się to w GN, a to zmusza mnie znów do zajęcia stanowiska.

Czytelnicy GN zauważyli zapewne, że autorzy publikowanych tekstów różną się w ocenie wydarzeń – i takie ich prawo. Zazwyczaj opinie takie funkcjonują obok siebie. Jednak mniemanie autora tekstu publikowanego w poprzednim numerze na stronach 32–33, że wie, „co pomyślał każdy Polak” po „ujawnieniu” wyroku gliwickiego, zmusza mnie do protestu. Głęboko nie zgadzam się z treścią i z tonem całego tekstu. Po pierwsze: nie każdy, bo ja nie. Po drugie: nie „ujawniono” wyroku, lecz media wyłowiły i wyrwały jedno zdanie, by demagogicznie – wobec ogromu tragedii – pastwić się nad sędzią. Nawet minister przyznał potem, że nie znał akt sprawy i odniósł się tylko do tego, co wiedział z mediów! Wbrew temu, co twierdzi autor, nie wszyscy „tego właśnie” oczekiwali od ministra.

Nie może też być mowy w tym przypadku o „powszechnym poczuciu sprawiedliwości”, bo to „poczucie” zostało zwyczajnie wywołane i wykorzystane. Przerażające jest dla mnie, że w imię owego „poczucia sprawiedliwości” autor ma za złe sędziom wystąpienie w obronie kolegi! Wystarczy „poczucie”, by bez znajomości sprawy, bez jakichkolwiek argumentów, atakować człowieka.

I tu dotykam istoty zagadnienia: ważne jest – według takich poglądów – „poczucie” (powtórzmy: oparte na wyrwanym zdaniu, nie waham się powiedzieć: „zmanipulowane”), nie liczy się człowiek. Więc powiem: moim kryterium oceny jest właśnie człowiek. Człowiek, który – przypominał to Jan Paweł II – nigdy nie jest środkiem do celu. Toteż nie zgodzę się z tymi, którzy dla jakiejkolwiek idei („poczucia sprawiedliwości”, „zapotrzebowania społecznego”, „zdania większości społeczeństwa” – by przytoczyć zwroty z owego jednego artykułu) są gotowi poświęcić człowieka, zdruzgotać go, zniszczyć. Wzniosłych haseł, porywających planów i obietnic dużo już się nasłuchałem, oceniam je według tego, co dla ich autorów znaczy człowiek – i to zarówno w samych projektach, jak też w wypowiedziach i polemikach.

Chociażby przedkładali najpiękniejsze projekty, są niewiarygodni, jeśli dla ich realizacji posługują się insynuacją czy pomówieniami. Pierwsze kryterium to respekt dla osoby ludzkiej, okazywany w czynach i zwłaszcza w słowach, zwłaszcza przeciwnikowi politycznemu i tym wszystkim, co śmią publicznie wyrazić inne zdanie, niezależnie od tego, czy istnieje na nie zapotrzebowanie społeczne. I co mają odwagę bronić człowieka nawet wtedy, gdy „opinia” go już skazała.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego

Zapisane na później

Pobieranie listy