Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Diabelska robota

Jak się ich skłóci, będą słabsi. Diabelska robota

Stronię od tematów politycznych, mam dość własnych, z parafialnego podwórka. A jeśli temat jest na styku obu podwórek? A był i dalej jest. Byłem na wielkanocnym konwencie. To takie spotkanie księży dekanatu przy ołtarzu – Msza św. za zmarłych współbraci kapłanów. Piękny zwyczaj. Rodziną księdza jest nasza, kapłańska wspólnota. Bardzo różni jesteśmy – wiekiem, temperamentem, upodobaniami, opcjami duszpasterskimi, a bywa że i politycznymi.

Dużo nas dzieli. Ale więcej łączy. Nie będę tego wyliczał, zostawiam to wnikliwej obserwacji czytelników. Otóż byłem wtedy na wielkanocnym konwencie w przygranicznej parafii. Takim niepisanym członkiem naszej dekanalnej ekipy księży jest otec František, proboszcz drugiej części wioski, tyle że na terenie Republiki Czeskiej. Odwiozłem go wieczorem do granicy. Nagle zapytał: „Co sądzisz o ojcu Hejmo?”. Coś tam zacząłem mówić, nie mając zresztą wyrobionego zdania, bo wiedziałem tyle, ile wszyscy z telewizji – a więc tyle, ile uznali za stosowne ludzie, którzy sprawę wyciągnęli na wierzch, jak jarmarczny magik wyciąga królika z kapelusza. „Nie ważne, czy Hejmo winien, czy nie. To jest metoda naszego STB, waszego SB, niemieckiej STASI. Hejmo był potrzebny, żeby was między sobą poróżnić. Ta sprawa musiała być przez nich przemyślana i rozgrywana od lat”. Rzeczywiście, w czasie rozmowy w naszym gronie zdania były podzielone. František widocznie to zauważył.

Umilkliśmy. Przed naszymi oczyma asfalt przegrodzony biało-czerwonymi słupkami. Przejście graniczne. Dosłownie: przejście. Przejazd tylko dla rowerów. Do niedawna – ściśle strzeżona granica. Proletariusze wszystkich krajów wzywani do łączenia się, byli od siebie bardzo skrupulatnie (i skutecznie) izolowani. Po chwili Franek przemówił: „Dzielić, skłócić, dia-ballo!, diabelska robota. Jak się ich skłóci, będą słabsi. Diabelska robota. Tak niszczyli Kościół w Czechach. Jednych przeciw drugim. Podejrzenia, niedomówienia, diabelska robota”. I w tym momencie uświadomiłem sobie, że przy okazji o. Hejmo upieczono drugą pieczeń właśnie dzięki niedomówieniom – wbito klin pomiędzy ks. Malińskiego i resztę. Księża w Czechach doświadczyli tej diabelskiej roboty bardziej boleśnie, może dlatego wyraźniej widzą to, czego my w Polsce już nie dostrzegamy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy