Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Promocja emocji

Myśl wyrachowana: Lepiej być ocalonym mocnym słowem niż zabitym delikatnym nożem

Dziwią się niektórzy, że afera Rywina wywróciła scenę polityczną, zaś afera hazardowa mało kogo porusza. No cóż, z aferą Rywina byłoby pewnie podobnie, gdyby jej bohaterowi pozwolono rozpłakać się przed kamerą. Albo gdyby mógł przynajmniej łamiącym się głosem powiedzieć kilka zdań w rodzaju: „Miałem myśli samobójcze. Ale znalazłem oparcie w rodzinie. (Tu użyć chusteczki) Teraz wiem, dla kogo warto żyć…”. Gdyby jeszcze aferzysta był ładną kobietą, to już na pewno by mu ludzie wybaczyli, może nawet dostałby odszkodowanie. A komisja śledcza mogłaby sobie „procedować” i „procedować” do końca świata, czyli kadencji (co dla posła bywa tożsame). Opinia społeczna to taki niezwykle sentymentalny stwór. On nie myśli, tylko chłonie. Nie widzi, tylko odbiera bodźce. Nie analizuje treści, tylko ocenia opakowanie. Wystarczy wzbudzić w nim odpowiednie emocje, a przepchnie się wszystko. Dlatego takie wzięcie mają fachowcy od wizerunku. Tu zakleją, tu zaszpachlują, jak w używanym samochodzie. A że nabywca rozkraczy się za pierwszym zakrętem? Widziały gały, co brały.

No właśnie nie widziały. One „chłonęły wizerunek”. Co tam fakty, ważne emocje i wrażenia, jakie się wokół nich rozbudzi. O wypadku można napisać w gazecie tak: „Pijany przechodzień zginął pod kołami jadącego prawidłowo pojazdu”. Ale można i tak: „Właściciel wypasionego BMW zabił ojca rodziny”. Niby to samo, a jaka różnica. Istota leży w przesunięciu akcentów albo użyciu słów i gestów, które ze sprawą nie mają nic wspólnego. Cała robota fachowców od klajstrowania polega na tym, żeby forma zapanowała nad treścią. Mieliśmy małżonków – coraz częściej mamy partnerów. Mieliśmy dewiacje, mamy orientacje. Było samobójstwo, jest prawo do godnej śmierci. Zwolennicy aborcji mówią, że są zwolennikami „wyboru”. Wybór to pozytywne słowo. I mało kto pomyśli, że skoro ktoś wybiera, to ktoś inny jest wybrany – do egzekucji. Trwa wojna o słowa, bo one nie tylko opisują rzeczywistość, ale ją też tworzą. I właśnie o zmianę rzeczywistości chodzi w procesie, jaki nam wytoczyła Alicja Tysiąc (a de facto lobby aborcyjne). Zauważyliście, ile energii idzie w odwrócenie uwagi od istoty tej sprawy?

Łzawe obrazki, ustawiane wywiady i niemożność zadawania najoczywistszych pytań zrobiły swoje. Agresor stał się ofiarą, starania o cudzą śmierć nazwano walką o własną godność. Sedno sprawy zostało zakrzyczane. A polega ono na tym, że ktoś ośmiela się kwestionować człowieczeństwo istoty, która poczęła się w łonie matki. Tu nie chodzi o prywatną obrazę jednej osoby. Na taką rozprawę nikt nie przywoziłby feministek aż z Grecji. Tu chodzi o sprawy dosłownie życia i śmierci wielu ludzi. „To za mocne słowa!” – grzmią lewicowi wrażliwcy, domagający się śmiertelnie mocnych czynów. Więc powiedzcie, jakich słów wolno używać, gdy ktoś chce zabić człowieka? Czy trzeba ćwierkać, gdy trwa rzeź? Za tydzień ma zapaść wyrok. Ale jakikolwiek on będzie – nawet gdyby sąd orzekł, że jesteśmy niewinni – będzie wyrokiem złym. Jest porażką człowieczeństwa, że ludzka instytucja ma wyrokować w takiej sprawie. Dlatego robi się wrażenie, że to inna sprawa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy