Myśl wyrachowana: Bezsens też ma cel, tylko nie ma sensu go osiągać
Ważną przyczyną sprzeciwów, jakie wzbudziły niedawne teksty o antykoncepcji, było moje stwierdzenie, że każdy bezsens jest grzechem. Jeden z oponentów przywołał przykład czekoladek, które podobno nie mają żadnej wartości odżywczej i zdrowotnej, a służą tylko przyjemności i okazywaniu uczuć. Że niby miałoby to być coś podobnego do seksu z „zabezpieczeniem”. Jednak nawet gdyby czekoladki nie miały żadnej wartości dla organizmu (choć nie podzieli tej opinii choćby znużony turysta, który na dnie plecaka odkrywa czekoladę), to ich użycie w charakterze prezentu nadawałoby im właśnie sens prezentu. Natomiast gdyby obdarowany przyjął prezent, zjadł czekoladki i przy nas celowo je zwymiotował – wtedy dopiero zrobiłby coś porównywalnego do współżycia z antykoncepcją.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.