Nowy numer 17/2024 Archiwum

Nie widać, czyli nie ma

Myśl wyrachowana: Pokoju nie osiąga się przez uciszanie korespondentów wojennych

Kiedy trwa wojna, każdy ma traumatyczne przeżycia, czy to starzec, czy dziecko. Wszyscy widzą krew, ogień i trupy – nieraz we własnym domu. Tacy ludzie znają zapach śmierci i wiedzą już, że wojna to nic dobrego. Rzadko zdarza się, żeby mieli ochotę na następną. Jest jednak taka wojna, która trwa nieprzerwanie od paru dziesiątek lat. Choć pochłonęła już dużo więcej ofiar niż obie wojny światowe, jej końca nie widać.

Z prostego powodu – bo i samej wojny nie widać. Ruina psychiki nie jest tak widoczna jak zrujnowany dom. Strzałów nie słychać, bo tam używa się broni białej: noży, skalpeli i innych takich. Trupy są grzebane po kryjomu. A nawet niegrzebane – likwidowane lepiej, niż zdołali to zrobić Niemcy w Auschwitz. Utylizowane. A że nawet numerów nie miały, to nikt ich nie będzie szukał. Żaden Katyń i żadna nowa Bykownia nie ujawni ich strasznego losu. No, chyba że jakiś „korespondent wojenny” zdoła pokazać choćby migawki z tamtej masakry. U nas odważył się to zrobić niejaki Łukasz Wróbel, student z Warszawy, który konsekwentnie odmawia zgody na publikację swojego wizerunku i nie udziela wypowiedzi mediom. Musi za to udzielać odpowiedzi sądom w różnych miastach. Wlecze się go od Łodzi przez Lublin do Białegostoku na kolejne rozprawy, bo oto ośmielił się zorganizować wystawę, która „wywołuje zgorszenie”.
Zgorszone są osoby o – dziwnym trafem – lewicowej wrażliwości, którym z reguły wadzi nie sama aborcja, tylko mówienie o niej. Zdjęcia porozdzieranych ciał maleńkich dzieci, zestawione z podobnymi scenami z wojen „jawnych” to, oczywiście, nie jest przyjemny widok. I muszą na to patrzeć wszyscy przechodnie – to prawda. Również dzieci – to też prawda. Ale przecież trwa wojna. Sentymenty na bok, gdy morduje się ludzi. Nawet dzieci powinny wiedzieć, co dzieje się z ich nieco tylko młodszymi kolegami.

Będą miały złe sny? Niestety – trwa wojna. To, co widać na wystawie, to zresztą i tak o wiele łagodniejsze niż rzeczywistość. Dozwolona prawem, zresztą. Legalnie przecież wolno zabijać dzieci prawie na całym świecie, a i u nas prawo wciąż nie chroni ich należycie. To ciekawy przypadek, że prawo zezwala na coś, czego skutki potem samo piętnuje jako „drastyczny widok”. Bywa nawet jeszcze dziwniej. Tydzień temu sąd w Białymstoku orzekł, że Łukasz Wróbel jest winien „umieszczenia w miejscu publicznym nieprzyzwoitych treści”. O tak. Prawda o mordowaniu dzieci jest nieprzyzwoita. Nieprzyzwoite jest nawet określanie tego słowem „zabijanie”. Magdalena Środa nazywa to „terroryzmem językowym”. Na Zachodzie już nawet zupełnie grzeczne wystawy obrońców życia spotykają się z histerią. Bo to niemożliwe, żeby tylu przyzwoitych ludzi popełniało zbrodnie. To są przecież ludzie kulturalni – w garsonkach, garniturach, lekarskich kitlach. Oni kochają ptaszki, zajączki i roślinki. Ktoś taki nie może robić złych rzeczy. Wystawa „Wybierz życie” pokazuje, że owszem, może. I dlatego jest nieprzyzwoita.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy