Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Kwestionariusz: wiara, nadzieja, miłość

Miejsce zamieszkania: Całe życie Warszawa. Tu się urodziłam, uczyłam, przeżyłam Powstanie, stąd pochodzi cała moja rodzina. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła mieszkać gdzie indziej. Moje mieszkanie jest niewielkie, od podłogi do sufitu wyłożone książkami. Kiedyś przyszło do mnie dwóch robotników. Stanęli w drzwiach i mówią: „Ojej, jak tu ładnie”.

Zawód wymarzony/ wyuczony/ wykonywany:
Jako bardzo młoda dziewczyna fascynowałam się kulturą i historią starożytnej Grecji, Rzymu. Uczyłam się łaciny w szkole, a greki całkowicie sama. Chciałam w przyszłości zajmować się filologią klasyczną, historią starożytną. Dlatego mój „zawód wyuczony” to filolog klasyczny, historyk świata hellenistycznego, papirolog. Jednak „zawodu wykonywanego” nie mam, bo to, co robię, nie jest zawodem. To powołanie. Bóg od samego początku tak kierował moimi drogami – naukowymi, życiowymi, żebym mogła przybliżać ludziom Biblię i właśnie Jego.

Gdyby Pana/Pani wiara była jak ziarnko gorczycy, to...
Nie wiem naprawdę, jak odpowiedzieć na to pytanie. Jest zbyt intymne. Mogłabym spróbować, ale tylko księdzu w konfesjonale. Mogę tylko powiedzieć, że wszyscy myślący mają wątpliwości. Ci, którzy wierzą i którzy nie wierzą. A św. Augustyn powiedział: „Jeśli rozumiesz, to już nie jest Bóg”.

Kiedy Bóg zamyka drzwi, podobno otwiera okno. Trudno było się wspiąć?
W moim przypadku to było odwrotnie. Najpierw miałam otwarte okno... Wstąpiłam do opactwa benedyktynek w Żarnowcu. Myślałam, że znalazłam miejsce w życiu. I... rok po wstąpieniu musiałam odejść. Władze zakonne oświadczyły mi, że nie mam powołania. Było to trudne doświadczenie. Potem jednak zrozumiałam, że Bóg wskazał mi inną drogę. Wskazał drzwi – szersze niż moje wcześniejsze okno. Z pozoru może się wydawać, że wyjście przez drzwi jest łatwiejsze... Ale drzwi są większe niż okno, więc wchodząc przez nie, otrzymałam ważniejsze życiowe zadanie.

Klasyfikacja miłości według ks. Jana Twardowskiego...
Cóż, trzydzieści jeden lat współpracowałam z ks. Janem i... nie rozumiem tych „cech miłości”. Inne do mnie nie pasują. Powiem krótko. Miłość to nie uczucie, co jest oczywiście bardzo pocieszające. To postawa. Wszyscy, którzy chcą być z Bogiem, doświadczają zmian w miłości do Niego. Jest dotykalna, daje szczęście. Jest też postawą, która boli. Bo nie ma miłości, gdy nie ma Osoby. Kochamy naprawdę, gdy mówimy: „Chcę tego, czego ty chcesz”... Miłość to zawierzenie. Doświadczam i doświadczałam tego stanu wielokrotnie, jednak chyba najbardziej w 1965 r., gdy wykryto u mnie chorobę nowotworową. Zawierzyłam wtedy całkowicie. Nie chodziło jednak o przekonanie, że wyzdrowieję. Wiedziałam po prostu, że jakkolwiek będzie, Bóg poprowadzi mnie dobrą drogą.

Którym ze składników przyprawia Pan/Pani domowe święta: wiarą, nadzieją czy miłością?
Wiary, nadziei i miłości nie wolno od siebie oddzielać. Nie da się. Chociaż... Święty Paweł powiedział przecież, że wiara i nadzieja przeminą, a miłość pozostanie na zawsze... Święta to dla mnie czas zupełnie wyjątkowy. Gdy miałam matkę, spędzałyśmy święta razem. Teraz Wilię spędzam w opactwie benedyktynów w Tyńcu lub u sióstr franciszkanek w Warszawie. Mimo że nie mam już biologicznej rodziny, nadal świętuję rodzinnie. Ludzie są zawsze wokół nas...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy