Nowy numer 17/2024 Archiwum

Co się odwlecze…

Odmawiając zeznań przed komisją orlenowską, prezydent Kwaśniewski wykazał się nie tylko brakiem odwagi, ale i politycznej intuicji. Opinia publiczna w większości negatywnie oceniała to zachowanie, a problemy i pytania i tak pozostały aktualne.

Kilka lat temu Senat USA wezwał prezydenta Clintona do stawienia się przed specjalna komisją i wyjaśnienia okoliczności skandalu z Moniką Lewinsky. Przedmiotem dochodzenia nie było intymne życie prezydenta, ale fakt, że publicznie nie mówił prawdy. Clinton odpowiadał na najbardziej nawet natrętne pytania członków parlamentarnej komisji. Demokracja od tego w Stanach Zjednoczonych się nie zawaliła. To wówczas społeczeństwo przekonało się, że na czele ich kraju powinien stanąć nie tylko zręczny polityk, ale przede wszystkim osoba wiarygodna, która się może mylić, ale której w debacie publicznej nikt nie może zarzucić kłamstwa.

Niedopuszczalna jest więc interpretacja Aleksandra Kwaśniewskiego, że każdy atak na jego osobę jest atakiem na państwo. Zasłanianie się godnością urzędu prezydenckiego w sytuacji, gdy chodzi o wyjaśnienia okoliczności spraw nie tylko bulwersujących opinię publiczną, ale stanowiących wręcz przedmiot dochodzenia prokuratorskiego, nie jest dobrym obyczajem. Pogłębia jedynie chaos oraz poczucie, że prezydent ma jednak coś do ukrycia.

Konserwator
Dwie kadencje prezydenta Kwaśniewskiego wymagają osobnego omówienia. Z pewnością nie była to prezydentura, która w istotny sposób przyczyniła się do rozwiązania najważniejszych polskich problemów. Pamiętając o konstytucyjnych ograniczeniach urzędu prezydenckie-go, trzeba jasno stwierdzić, że działalność Aleksandra Kwaśniewskiego przede wszystkim nie przyczyniła się do stworzenia pozytywnych wzorców służby publicznej. Dość przypomnieć, jak kłamał na temat swego wykształcenia, pijany chwiał się nad grobami polskich oficerów, pomordowanych przez zbirów z NKWD, lub nakazywał swemu ministrowi małpowanie gestów Papieża.

Posiadając ważne kompetencje w procesie legislacyjnym, zawsze bronił interesów postkomunistów, odmawiając podpisania aktów prawnych, które w jakikolwiek sposób mogłyby naruszyć dziedzictwo PRL. Nie tylko nie przeciwdziałał wielu schorzeniom, zwłaszcza na styku gospodarki i polityki, lecz wręcz je konserwował. Temu służyła zwłaszcza aktywność Kancelarii Prezydenta RP, widoczna m.in. przy obsadzie kierowniczych stanowisk w Orlenie, a także niejasne powiązania Fundacji Jolanty Kwaśniewskiej z największymi spółkami z udziałem Skarbu Państwa. Tworzyło to wrażenie, że działalność charytatywna Fundacji jest w gruncie rzeczy kreowaniem pozytywnego wizerunku rodziny prezydenckiej.

Bez jawności
Nie mieści się w standardach demokratycznego państwa bezprecedensowy atak Kwaśniewskiego na tygodnik „Wprost”, za to, że zamieścił kompromitujące prezydenta i jego żonę zdjęcia. Opinia publiczna ma prawo dowiedzieć się, jak to było możliwe, że Marek Dochnal zasiadał w radzie Fundacji Pani Prezydentowej, oraz jaka była rola otoczenia Kwaśniewskiego w przygotowaniu wielu transakcji na obszarze sektora energetycznego.

Tak się jakoś dziwnie składało, że w tle tych operacji zawsze stali Rosjanie, z mityczną nieomal postacią pułkownika Wołodii Ałganowa. W przeszłości Kwaśniewski, podobnie jak w przypadku Dochnala, twierdził, że nigdy na oczy go nie widział. Zmienił zdanie, gdy dziennik „Życie” opublikował ich wspólne zdjęcia. Myślę, że wkrótce dowiemy się jeszcze innych interesujących faktów o biznesowych inicjatywach otoczenia prezydenta Kwaśniewskiego, a on sam, być może dopiero po upływie kadencji, będzie jednak musiał odpowiedzieć na wszystkie trudne pytania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy