Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Recepta na szczęśliwe małżeństwo

Jak przeżyć kilkadziesiąt szczęśliwych lat w małżeństwie? To jest możliwe i wcale nie jest trudne – zapewniają państwo Helena i Teodor Durokowie z Jastrzębia Zdroju. Przeżyli razem 60 lat.

Poznali się, gdy pan Teodor miał 20 lat. Szesnastoletnia Hela od razu mu się spodobała. – Piękna, uśmiechnięta, dobra dziewczyna – wspomina dziś pan Teodor. – Mnie Teo też od razu wpadł w oko – uśmiecha się pani Helena. – Był bardzo przystojny i pracowity. Wojna rozłączyła młodych. Teodor we Francji dostał się do niewoli. W 1944 roku jako jeniec został wywieziony do Anglii. Tam zaciągnął się do polskiego wojska. – Mogłem wyjechać do Kanady czy do Australii – mówi. – Ale nie chciałem. W Jastrzębiu czekała przecież na mnie moja kochana dziewczyna.

W 1947 roku Teodor wrócił do rodzinnych Goczałkowic. W tym samym roku państwo Durokowie się pobrali. Zamieszkali w Jastrzębiu, w domu rodzinnym Heleny. Od razu zaczęli myśleć o budowie własnego domu. Pan Teodor pracował na kolei. Ale z jednej pensji trudno było wyżyć. Bieda była straszna. O cemencie można było tylko pomarzyć. Młodzi sami zrobili 35 tysięcy cegieł, które wypalali potem na podwórku. Wreszcie po 10 latach budowy mogli się wprowadzić do własnego domu. Dziś mieszkają w nim wraz z synem i jego rodziną. Wychowali dwóch synów, mają trzy wnuczki i prawnuka.

– Nasza recepta na szczęśliwe małżeństwo? – zastanawia się 80-letnia pani Helena. – Nigdy się nie kłóciliśmy. Jeżeli coś do siebie mieliśmy, to po prostu o tym rozmawialiśmy. W małżeństwie trzeba być dla siebie wyrozumiałym i starać się zrozumieć wzajemnie. No i raz jedno musi ustąpić, innym razem drugie – mówi i wspomina, jak na 50. urodziny dostała od męża bukiet z 50 goździków. – Teo zawsze dbał o mnie i dzieci – dodaje. – Kiedyś byliśmy w sklepie i bardzo spodobał mi się serwis do kawy. Nie było nas za bardzo na niego stać, ale mąż, żeby zrobić mi przyjemność, kupił go dla mnie.

Trzy lata temu pan Teodor ciężko zachorował. Pani Helena codziennie, od rana do wieczora, była przy mężu w szpitalu. Stan pana Teodora był tak ciężki, że wydawało się, że nie przeżyje. Żona zdecydowała się zabrać go do domu. – I tak dobrze się mną opiekowała, że wyszedłem z choroby – mówi ze wzruszeniem 84-letni Teodor. – Ja też zrobiłbym dla Leny wszystko – dodaje – bo co to byłby za mąż, gdyby się żoną nie opiekował?

Dziś państwo Durokowie lubią wspólnie pracować w ogródku, jeździć na zakupy i do kościoła. Teodor co rano przygotowuje dla żony i siebie śniadanie, ona szykuje obiad i kolację. Czasem upiecze ciasto, bo mąż lubi domowe słodkości. – Oboje pochodzimy z bardzo religijnych rodzin i to z pewnością pomogło nam w małżeństwie – mówią zgodnie. – Zawsze staraliśmy się oprzeć na Bogu. A jak człowiek nie wierzy, to na czym ma budować życie? – W życiu najważniejsza jest rodzina – zapewnia pan Teodor. – To ona dodaje sił, sprawia, że chce się żyć. Chciałbym pierwszy umrzeć, bo bez żony życie nie miałoby już sensu – dodaje. - Gdybym umarła pierwsza, to na pewno szybko bym po ciebie przyszła, bo byłoby mi cię żal zostawić samego – dopowiada pani Helena.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy