Nowy numer 17/2024 Archiwum

Czas na pomnik

Przeniesienie krzyża do prezydenckiej kaplicy daje szansę, że ten święty symbol chrześcijaństwa nie będzie traktowany instrumentalnie. Jednak to dopiero początek rozwiązywania konfliktu, którego zakończeniem powinno być godne upamiętnienie w Warszawie ofiar katastrofy w Smoleńsku.

Krzyż z Krakowskiego Przedmieścia został 16 września przeniesiony do kaplicy w Pałacu Prezydenckim. Dokonali tego pracownicy Kancelarii Prezydenta z jej szefem min. Jackiem Michałowskim na czele. Na konferencji prasowej wyjaśniał on, że jest to etap realizacji porozumienia zawartego 21 lipca z warszawską kurią i harcerzami. Porozumienie to przewidywało przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny. Kilka godzin po zabraniu krzyża prezydent Bronisław Komorowski przyznał w rozmowie z PAP, że to on podjął decyzję o przeniesieniu, „bowiem przedłużanie dotychczasowego stanu rzeczy groziłoby daleko idącymi stratami dla autorytetu państwa i Kościoła”. Umieszczenie krzyża w prezydenckiej kaplicy zostało zaaprobowane przez warszawską kurię. Jej rzecznik ks. Rafał Markowski w specjalnym oświadczeniu podkreślił, że przeniesienie ma odniesienie do stanowiska biskupów diecezjalnych z 25 sierpnia, w którym postulowali oni oddzielenie sprawy krzyża od upamiętnienia ofiar katastrofy. Potwierdził również słowa min. Michałowskiego, że jest to realizacja porozumienia z 21 lipca, i po nawiedzeniu kaplicy prezydenckiej zostanie on przeniesiony do kaplicy Loretańskiej w kościele św. Anny. Kiedy to nastąpi, na razie nie wiadomo, min. Michałowski stwierdził tylko, że gdy władze kościelne będą na to gotowe.

Jednak zarówno Kancelaria Prezydenta, jak i warszawska kuria wskazywały tylko na jedno z ustaleń porozumienia, nie wspomniały jednak o innym, dotyczącym upamiętnienia ofiar katastrofy. Na ten brak zwrócił uwagę rzecznik Episkopatu Polski ks. Józef Kloch. Komentując umieszczenie krzyża w prezydenckiej kaplicy, ujawnił, że episkopat nic o tym nie wiedział, a jednocześnie przypomniał, że w stanowisku biskupów diecezjalnych był apel o upamiętnienie wszystkich ofiar smoleńskiej katastrofy godnym pomnikiem. Biskupi zwrócili się też do najważniejszych osób w państwie o powołanie komitetu złożonego z autorytetów społecznych i rodzin ofiar, jednak nikt tej prośby nie podjął. – Gdyby taki komitet powstał, przeniesienie odbyłoby się w innych warunkach – zaznaczył ks. Kloch, dystansując się od sposobu, w jaki to nastąpiło.

Kancelaria bierze odpowiedzialność
Po blisko dwóch miesiącach bezczynności Kancelaria Prezydenta przystąpiła do wypełnienia ustaleń zawartych z warszawską kurią i harcerzami. Dobrze, że krzyż został wyłączony z konfliktu, w którym był taktowany instrumentalnie, głównie dla realizowania celów niemających nic wspólnego z wiarą. Jednak sposób, w jaki tego dokonano, mógł budzić obawy, czy nie wywoła to jeszcze większego konfliktu. Przeniesienie krzyża przypominało bowiem styl, w jakim Kancelaria Prezydenta miesiąc wcześniej umieściła pamiątkową tablicę na Pałacu Prezydenckim. Stało się to po cichu, właściwie chyłkiem, o ósmej rano, bez żadnego ceremoniału i udziału kapłanów. Na szczęście odbyło się to w sposób nienaruszający powagi krzyża, a kaplica prezydencka jest dla niego na pewno godnym miejscem. Wieczorem przed pałacem odbyła się manifestacja przeciwników przeniesienia krzyża, podobną zorganizowano następnego dnia. Obie miały spokojny przebieg, zgromadzeni modlili się i zapowiadali, że będą protestować w tym miejscu aż do uzyskania wiarygodnej deklaracji, że pomnik ku czci ofiar powstanie. Samo umieszczenie krzyża w prezydenckiej kaplicy nie spowodowało więc eskalacji konfliktu o upamiętnienie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy