Nowy numer 17/2024 Archiwum

Naszej szkoły nie będzie?

Ola Tomiczek wkrótce pójdzie do drugiej klasy. Do tej pory szkołę lubiła, ale teraz boi się. Czasem płacze ukradkiem. Bo szkoły, którą znała, już nie będzie.

Uczniowie z podstawówki we wsi Las, w gminie Ślemień na Żywiecczyźnie, zamiast witać z radością nowy rok szkolny, 1 września z żalem pożegnają swoją starą szkołę. Ostatniego sierpnia ich dotychczasowa, Niepubliczna Szkoła Podstawowa w Lasie, przestaje istnieć, bo do jedynego budynku szkolnego we wsi wkracza na powrót szkoła gminna. Na pierwszy rzut oka problem dość pospolity: gromadka rodziców, którzy chcą mieć na miejscu szkołę dla swoich dzieci, oraz gmina, która małą szkołę, nieopłacalną dla gminnego budżetu, wolałaby zamknąć. Jednak tym razem nie o to chodzi. – Taki spór z gminą toczyliśmy 9 lat temu. Wtedy do szkoły w Lasie uczęszczało 60 uczniów i ze względu na koszty władze gminne postanowiły ją zamknąć. Nie chcieliśmy, żeby nasze maluchy dojeżdżały kilka kilometrów. Protestowaliśmy i udało się przekonać radnych, żeby szkoła istniała dalej, ale już jako niepubliczna – mówią rodzice.

Mała – wcale nie gorsza!
Założyli wtedy Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Las i Okolic, które odtąd szkołę prowadziło. Na jej utrzymanie gmina powinna przeznaczać przekazaną przez ministerstwo edukacji subwencję oświatową. Według ostrożnych szacunków samorządowców ta ostatnia, ustalana zależnie od liczby uczniów, wystarcza na prowadzenie szkoły, jeżeli jest ich przynajmniej 70. Przy mniejszej liczbie ta kwota jest dramatycznie za niska. Jakim cudem to, co nie wystarcza gminie, pozwala funkcjonować szkole stowarzyszenia?
– Głównie dzięki temu, że w niepublicznej szkole nie ma wymogu stosowania Karty Nauczyciela. Nasi nauczyciele otrzymują niższe niż w innych szkołach wynagrodzenia, ale też pracują z mniejszymi grupkami uczniów. Drugim powodem jest zupełnie wyjątkowe zaangażowanie nauczycieli.

Nigdy nie liczyli poświęconego uczniom czasu, a po lekcjach wspierali rodziców i na przykład wspólnie malowali klasy, pomagali w remontach – mówi Zygmunt Ormaniec, prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Las. Tak było przez dziewięć lat. Sami pedagodzy wskazują na walory małej szkoły. Na pewno jest w niej mniej problemów wychowawczych, a z uczniem, który nie jest anonimowy i dobrze czuje się w szkole, łatwiej pracować. Dlatego nie skarżą się, choć więcej rzeczy muszą tu robić samodzielnie, a codzienny kontakt z rodzicami to zarazem nieustająca kontrola. Starania przynosiły bardzo dobre rezultaty, a uczniowie z Lasu podczas badania kompetencyjnego dla klas szóstych osiągali wyniki wyższe niż wynosiła średnia w powiecie czy województwie. Mieli też sukcesy w konkursach przedmiotowych. Od stycznia włączyli się w realizację unijnego programu „Szkoła równych szans”. Dobrze układała się też współpraca z istniejącą drugi rok parafią, a jedna z nauczycielek poprowadziła kościelną scholę. Po zamknięciu we wsi Las gminnego przedszkola stowarzyszenie założyło na wniosek rodziców niepubliczny punkt przedszkolny. Byli też gotowi do otwarcia gimnazjum.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy