Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Zero uległości wobec Putina

O terroryzmie Putina, zagrożeniu wojną atomową i stanie polskiej armii mówi gen. Roman Polko.

Jacek Dziedzina: Putin dokonuje szaleńczych ataków rakietowych na miasta i ludność cywilną. Optymiści mówią, że to początek końca wojny. To optymizm realistyczny czy życzeniowy?

Gen. Roman Polko: Bardzo byśmy tego chcieli, by były to symptomy końca wojny, ale na razie nie wiadomo, jak ten koniec będzie wyglądał. Mamy Putina, który zapędził samego siebie w ślepą uliczkę, dlatego morduje cywilów, grozi bronią nuklearną, dokonuje zniszczeń mienia, wykorzystując strategiczne zasoby rosyjskie. Mimo wszystko podchodzę z dystansem do ogłaszania, że wojna wkrótce się skończy. Społeczność międzynarodowa nadal nie jest wystarczająco silna, by tę wojnę skrócić. Skończyłaby się ona zapewne szybciej, gdyby takie państwa jak Chiny czy Indie jednoznacznie potępiły ludobójstwo, którego w tej chwili dokonuje Putin.

Czy z wojskowego punktu widzenia ataki na ludność cywilną można uznać za wyraz bezradności, czy jednak demonstrację siły?

Trudno ocenić je z czysto wojskowej perspektywy, bo to nie są działania wojskowe, tylko terrorystyczne. W działaniach na polu walki z armią ukraińską siły rosyjskie przegrywają. Ukraińcy przejęli inicjatywę, dokonują przeciwuderzeń, skutecznie wypierają Rosjan z okupowanych terytoriów. W ataku rakietowym z 10 października żaden cel wojskowy nie został przez Rosję osiągnięty. Mordowani są cywile, dokonywane jest ludobójstwo. Trudno więc oceniać terrorystę państwowego, bo to, co robi obecnie Putin, jest terroryzmem państwowym. Człowiek, którego wyznaczył na nowego głównodowodzącego sił inwazyjnych, gen. Siergiej Surowikin, to typowa bestia, która została odznaczona orderami za mordowanie cywili w Czeczenii, w Syrii, za to, że dokonywała mordów w samej Rosji. Mamy więc do czynienia z systemem nieludzkim. Ta wojna nie ma nic wspólnego ze sztuką wojenną, promowane jest działanie właściwe dla terrorystów. W tym sensie można mówić o tym jako o słabości Putina, bo skoro atakuje bezbronnych, to znaczy, że nie może się konfrontować z wojskiem ukraińskim. Działa jak terrorysta.

Może dlatego świat nie jest w stanie odpowiedzieć adekwatnie na tę agresję. Myślimy o niej w kategoriach wojny, którą można wygrać lub przegrać na froncie. Jesteśmy bezbronni, bo nie umiemy wygrać z terrorystą?

Rzeczywiście, Zachód ma problem ze zrozumieniem Putina. Tak jak miał problem z nowym terroryzmem, w którym terroryści nie chcieli osiągnąć żadnego celu wojskowego, tylko zabić wszystkich, którzy siedzą przy stole negocjacyjnym. Teraz dopiero Zachód uświadamia sobie, że w taki sam sposób działa Putin, który najchętniej mordowałby wszystkich dokoła. Jedyne, co go hamuje, to fakt, że nie chce popełnić zbiorowego samobójstwa. Szuka popleczników w Chinach czy Indiach, ale kraje te również mocno go napominają. Gdyby rozpętał wojnę nuklearną, nie mógłby na nie liczyć. Pomijam otoczenie Putina, które również nie chce popełnić zbiorowego samobójstwa. Pojawiają się także głosy pożytecznych idiotów, którzy mówią, że w imię zahamowania tego ludobójstwa powinniśmy usiąść do stołu z przywódcą Rosji, rozmawiać z nim, bo tylko w ten sposób zbudujemy pokój. Czyli dajmy terroryście to, czego żąda, żeby odstąpił na chwilę od mordowania. Tyle że on wróci do tego działania prędzej czy później. Tak jak zaczął w 1999 roku krwawą rozprawę w Czeczenii, tak jak zwalczał terroryzm przez zabijanie dzieci w Biesłanie czy w teatrze na Dubrowce, tak jak mordował w Syrii, tak jak dokonywał gwałtu na narodzie gruzińskim w 2008 roku. Cóż teraz miałoby się zmienić? Nie możemy dać się zaszantażować terroryście, lecz musimy być konsekwentni – wtedy ta wojna będzie krótsza.

Od paru miesięcy w kolejnych tekstach piszę, że jedynie całkowite pokonanie Rosji da jakąś gwarancję względnego pokoju w Europie. Nie tylko osłabienie armii rosyjskiej i nawet nie wygranie tej wojny, ale właśnie pokonanie Rosji. Mam również świadomość, że taki scenariusz jest praktycznie niewykonalny, skoro mamy do czynienia z mocarstwem nuklearnym.

Ale z drugiej strony nie można pozwolić na budowanie narracji, że mamy ułatwić temu bandycie wyjście z twarzą. Pokonanie Rosji rozumiem w taki sposób, że władzę w kraju przejmą siły, które będą chciały budować cywilizowane państwo, a zostaną usunięci bandyci, terroryzujący własne społeczeństwo i narzucający taki sposób funkcjonowania innym narodom.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy