Amerykanin „po prośbie”

Podróż Joe Bidena na Bliski Wschód miała dwa cele: odbudowanie pozycji USA w regionie i pozyskanie Arabii Saudyjskiej do działań na rzecz osłabienia Rosji. Czy prezydent Stanów Zjednoczonych wrócił do kraju z kwitkiem?

Dwie sprawy były w tej podróży uderzające. Po pierwsze, można było odnieść wrażenie, że Joe Biden praktycznie wszedł w buty… Donalda Trumpa. Mimo, zaznaczanych wcześniej, różnic między nim a poprzednikiem w polityce bliskowschodniej w praktyce okazało się, że nie ma odwrotu od mocno zaakcentowanych przez republikanina kierunków: bezwarunkowego poparcia dla Izraela, mocno antyirańskiej retoryki i pragmatycznego podejścia do Arabii Saudyjskiej. Wcześniej i sam Biden, i jego zaplecze polityczne mocno krytykowali saudyjski reżim za „ekstremistyczną ideologię”, a pierwsze tygodnie urzędowania obecnego prezydenta w Białym Domu zaczęły się m.in. od zablokowania sprzedaży Saudyjczykom 10 tys. sztuk precyzyjnej amunicji lotniczej. Równolegle USA zawiesiły wsparcie operacji powietrznych Arabii Saudyjskiej nad Jemenem.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina