– Ludzie mówią: jaki proboszcz, taka parafia – powtarza Halina Palowska z tyskiej Karoliny Kózkówny. – Nasz proboszcz dba o parafian, a my o niego, ot, i wszystko.
Ta parafia jest wyjątkowa – mówi 16-letnia Dominika Guga, która przyszła do tutejszych Dzieci Maryi przed 10 laty i została. – Kiedy słyszą, że jesteśmy z Karoliny, to nam zazdroszczą. – Ta parafia jest normalna, każda powinna taka być – uważa gospodyni Dorota Kościelniak. Można o tej parafii opowiedzieć samymi wielkimi liczbami. Na Msze w dzień powszedni przychodzi kilkadziesiąt osób. Działa 30 grup formacyjnych, a także dzienny ośrodek „Christoforos”, nastawiony na opiekę nad dziećmi i starszymi. W niedzielę na siedmiu Mszach z 12-tysięcznej wspólnoty wiernych jest ich ponad 5 tysięcy Służba liturgiczna ołtarza skupia niezłą gwardię 100 osób. W świątyni pracuje 5 kościelnych, czterech organistów, a sprząta ją licząca 50 osób dobrowolna „grupa sprzątających”. Proboszcz ks. Józef Szklorz podkreśla, że ważna jest formacja każdego z nich.
Dlatego zachęca dbających o porządek w świątyni do udziału w Seminarium Odnowy Wiary, organizowanym przez parafialne – ale i coraz bardziej ogólnopolskie – Centrum Duchowości, animowane przez Aleksandra Bańkę. – Kiedy pani Kałużna sprząta kościół po takim przygotowaniu, robi to inaczej – twierdzi. Powtarza, że nie lubi wierzących, którzy przepadają za nic-nierobieniem. Wiarę trzeba okazywać na sposób biblijnej Marty i Marii. Dbać o ciało i o ducha. Codziennie w ośrodku „Christoforos” wydaje się 90 obiadów dla dzieci i emerytów z niskimi dochodami. Chętni korzystają z siłowni, boisk, groty solnej, profesjonalnych sal wyposażonych w kino domowe. Ale obok tego stale się modlą. Teresa Mańka, z otaczającej parafię modlitwą 250-osobowej Wspólnoty Miłosierdzia, cytuje s. Faustynę: „Nawet wiara najsilniejsza nic nie znaczy bez uczynków” – W naszej parafii dba się o dobre uczynki wobec duszy i ciała – mówi. Sama pomaga w kuchni w ośrodku „Christoforos”, odwiedza seniorów. A jej mąż Andrzej przy budowie świątyni potrafił społecznie przepracować po 16 godzin dziennie przy fugowaniu cegieł. Dziś jest jednym z kościelnych.
Parafia w szczegółach
Halina Palowska opowiada o oddziaływaniu proboszcza na parafian w Wiśle – Jaworniku, w domu wczasowym „Karolina”, gdzie sięga parafia pod wezwaniem błogosławionej Karoliny Kózkówny w Tychach. Jedziemy tam prawie godzinę, a już czuć inne, pachnące powietrze. Ośrodek kupił i wyremontował proboszcz, ks. Szklorz, a teraz na wakacjach odpoczywają tu dzieci i młodzież z jego parafii. Ale nie tylko. Ostatni, ósmy turnus organizowany jest dla 26 seniorów z tzw. grupy poniedziałkowej, w wieku do 91 lat. Tyle ma pani Anna Szedorska, która czyta „Gościa” regularnie od 1977 r. – W naszym wieku i z naszymi finansami nigdzie byśmy nie wyjeżdżali – mówi. Jemy domowy obiad z deserem. – Trzeba ludzi przyciągnąć czymś dobrej jakości, choćby obiadem, nie z cateringu, ale swojsko gotowanym – w ciągu dnia spędzonego z parafianami Karoliny, bo tak się o nich mówi, poznajemy filozofię ich proboszcza. Poświęca nam czas, bo lubi dzielić się doświadczeniem, a i sam chciałby uzyskać inspirację od innych. Numer jego komórki dostępny jest dla każdego. Wszystko jako gospodarz (często powtarza, że jest chłopakiem ze wsi) ma starannie dopracowane i wszystkiego lubi sam doglądać. Tu, w ośrodku wczasowym, jest też dyrektorem, ale wybrał odpowiedzialnych za poszczególne odcinki działania. Wypoczynkiem zarządzają: Renata Krzyworzeka – kobieta-orkiestra, m.in. organistka i księgowa, oraz Mirosława Ropiejko – animatorka kultury. Żeby było co wspominać, panie podawały posiłki co dzień w strojach z różnych stron świata: Brazylii, Hawajów, Włoch. Plan turnusu opracowywały kilka miesięcy. Bo w tej parafii dba się o szczegóły. – Nic nie może być na odczepnego – opowiada Marek Kozłowski, lektor, kantor, kandydat na organistę, student I roku historii, codziennie na Mszy. – Każdy człowiek zostanie tu zauważony, każda Msza ma staranną oprawę liturgiczną, nawet ta o ósmej wieczorem w niedzielę – wylicza.
Wieczne budowanie
Ta 12-tysięczna parafia, jak mówią niektórzy, ewangelizuje już samym wyglądem. Za kopulastym kościołem i dzwonnicą, a przy niej Ogrodem Różańcowym, z jedynymi chyba na świecie wyrzeźbionymi przez artystę Antoniego Toborowcza tajemnicami światła, kompleks zabudowań: dom parafialny, ośrodek „Christoforos”, wielofunkcyjne boiska, plac zabaw, biblioteka, w której pierwsze regały robili kiedyś z rusztowań łóżek. A wszystko otulone ogrodami z altankami, gołębiami i kaczkami w oczku wodnym. Kawałek innej, harmonizującej z człowiekiem rzeczywistości, bo wkoło rozciągają się brzydkie bloki. To 100-tysięczne miasto, 75 lat temu wybudowane jako sypialnia dla pracujących.
Monika Ognik, studentka pedagogiki, która w zeszłym roku była wolontariuszką na 5, a w tym roku na 4 turnusach w „ich” ośrodku w Wiśle, mówi, że rano w domu słyszy delikatne pieśni z kościelnej pozytywki. Za to w niedzielę nie da się nie usłyszeć dzwonów kościelnych. Bo ta świątynia i jej otoczenie to znak dla mieszkańców. Nie można wobec niego zostać obojętnym. Proboszcz i dziekan Józef Szklorz rozpoczął budowę w 1992. Razem z wiernymi, którzy obniżyli koszty budowy o jedną trzecią, wznosili ją 7 lat. Czasem na placu budowy pracowało po 100 osób. – Nieraz ktoś ze starszych mówi: „budowałem tę zakrystię” – opowiada Marek Kozłowski. – Dziś w tej budowli tworzą wspólnotę. I podkreśla, że atutem parafii są wierni. Przyciąga ich proboszcz, a oni przyciągają siebie wzajemnie. Przychodzą młodzież i starsi, którzy zwykle tworzą trzon innych parafii. – Zresztą nasze starsze panie są z klasą – chwali je. – Uśmiechnięte, wolą upiec ciasto na spotkanie seniorów, niż się nudzić. Młodzi biorą z nich przykład.