Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Kilka słów o słowach

Im większe grono, tym większa szansa na to, że ktoś już słyszał to, o czym chcemy powiedzieć.

Słowa, słowa, słowa… Od czasu, gdy Hamlet wypowiedział tę kwestię, była ona niejednokrotnie powtarzana i na nowo odkrywana przez poetów, pisarzy i takich sobie zwyczajnych zjadaczy chleba. Bo ludzie w ogóle lubią gadać. Choć – jak ostatnio usłyszałem w Collegium Maius, gdzie profesor Waltoś skarżył się na liczebność Senatu najstarszej Alma Mater – chęć do zabierania głosu jest odwrotnie proporcjonalna do liczebności gremium, w którym uczestniczymy.

Im większe grono, tym większa szansa na to, że ktoś już słyszał to, o czym chcemy powiedzieć. Z drugiej strony najczęściej ludzie i tak powtarzają sobie informacje przeczytane w gazetach bądź zasłyszane w telewizji. „Większa połowa” spotkań towarzyskich polega na cytowaniu cudzych artykułów. Może to zresztą nie jest źle, bo w ten sposób słowo pisane trafia pod strzechy i „się rozpowszechnia”. W ten oryginalny sposób przywracamy sens pojęciu „prasówka”, która była jednym z głównych narzędzi indoktrynacji za komunizmu.

Wypowiedzi, które słyszymy, są różnej jakości, różnej złożoności i o różnym poziomie zwięzłości. Na przykład dziesięć przykazań liczy 279 słów, „Deklaracja niepodległości” Stanów Zjednoczonych 300 słów, zaś dyrektywa Unii Europejskiej o przewozie cukierków karmelkowych – 25 911 słów (te dane zaczerpnąłem z internetu, więc tam proszę się udać w razie wątpliwości). Przykazania są podstawą ludzkiej działalności wszystkich czasów (kiedyś partyjny – z PZPR – kolega chciał nam wytłumaczyć, na czym polega „moralność socjalistyczna”. Praktycznie powtórzył Dekalog; no, może z wyjątkiem pierwszych trzech przykazań). „Deklaracja niepodległości” to fundamentalny dokument dla społeczeństwa amerykańskiego. Sądząc z obszerności, dyrektywa UE w sprawie karmelków ma znaczenie o wiele większe.

Czy tak jest naprawdę? Historia to oceni. Nawiasem mówiąc, nie zawsze zwięzłość jest cnotą: te przepisy, które są zwięzłe, dają okazję do różnych interpretacji, które już zazwyczaj nie są aż tak zwięzłe. Wystarczy tu wspomnieć dzieła teologiczne. Ograniczmy się więc do spraw niepodlegających dyskusji. Niedawno widziałem książkę pod tytułem „Wszystko, co mężczyźni wiedzą o kobietach”, dzieło pewnego amerykańskiego psychologa. W omówieniu tej książki napisano, że autor w swojej pracy szczerze i wnikliwie przedstawia stan wiedzy mężczyzn o najbardziej skomplikowanej ze wszystkich istot – kobiecie”. Oczywiście natychmiast zajrzałem do środka, by się przekonać, że owa wnikliwa wiedza to… kilkadziesiąt pustych, niezadrukowanych kartek. Na pewno jest to szczere przyznanie się do zerowej wiedzy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej