Nowy numer 17/2024 Archiwum

Weryfikacja hipotez

Dawniej opinia naukowa była synonimem pewności i roztropności. Dzisiaj, niestety, widać, że uczeni cienko przędą i dla pieniędzy gotowi są niemal na wszystko.

Trwa sesja egzaminacyjna na uczelniach, w szkołach ferie zimowe. Najwyższy czas, żeby porozmawiać o nauce. Gdy otworzymy przeciętną gazetę, to zauważymy natychmiast doniesienia powołujące się na uczonych amerykańskich. Najnowsze doniesienia z badań amerykańskich: młodzież i dzieci spędzają coraz więcej czasu przed komputerem, telewizorem lub konsolą, przy czym trudno rozgraniczyć te zajęcia z uwagi na popularną multimedialność.

Tylko jeden sposób spędzania wolnego czasu znacząco zmniejszył swą popularność: czytanie (!). Uczeni mówią na każdy temat. Po paru latach można skompletować swoistą encyklopedię z tych prasowych enuncjacji. Miałaby ona urok encyklopedii osiemnastowiecznych. Takich z czasów saskich: zawierały one wiadomości różne, ciekawostki pouczające, jednym słowem kogel-mogel. Każdy na pewno, jeśli żyje dostatecznie długo (co wcale nie znaczy, że musi być długowieczny), co najmniej kilka razy w życiu słyszał o szkodliwości jajek albo na odwrót – o nadzwyczajnych zaletach nabiału. Sądząc z tego, co obserwuję u mnie w domu, obecnie panuje moda na jedzenie jajek, bo pojawiają się one częściej niż poprzednio. Podobnie miewamy „mody” na warzywa, na picie herbaty i kawy, na dziurę ozonową albo na szkodliwość „świńskiej grypy”.

W tym ostatnim przypadku ubóstwo może być cnotą, bo z jakiegoż to innego powodu nasz resort zdrowia oparł się masowej kampanii producentów szczepionek? Wszystkie te obserwacje sugerują, że z nauką nie wszystko jest w porządku. Dawniej opinia naukowa była synonimem pewności i roztropności; może nie całkiem była tożsama z prawdą, ale na pewno była całkiem dobrym jej przybliżeniem. Dzisiaj, niestety, widać, że uczeni cienko przędą i dla pieniędzy gotowi są niemal na wszystko. Pogoń za grantami zamieniła się w główne zajęcie zespołów badawczych, które wciąż jednak zatrudniają uczonych jako realizatorów projektów. Przynajmniej na razie, zapewne przyszłość będzie polegała na tworzeniu wyłącznie projektów, co nie byłoby takie głupie – w końcu już wszystko zbadano, i to po kilka razy.

W ten sposób dojdziemy do kreatywności w nauce, czyli zjawiska dotychczas znanego w księgowości. A tymczasem rośnie na świecie konkurencja dla uczonych amerykańskich: za kilka lat to chińscy uczeni będą cytowani jako główni specjaliści od wszystkiego. Obserwuję zjawisko pojawiania się dużej liczby Chińczyków na konferencjach naukowych: z impetem odkurzacza zajmują się oni wszystkim. Przeważnie przerabiają śmieci, ale i wśród śmieci trafi się niekiedy znalezisko. Chiński odkurzacz wymiecie wszystko, do imentu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej