Nowy Numer 16/2024 Archiwum

I znowu matura

Nowe pokolenia nie są gorsze od poprzednich; ich niepokojące niekiedy zachowanie jest na ogół reakcją na jeszcze bardziej niepokojący brak zainteresowania ze strony dorosłych

Pierwsze święta majowe za nami, zaczęły się kolejne – bo czyż nie jest świętem narodowym każdy egzamin dojrzałości? Nie jest to święto łatwe dla głównych bohaterów, ale bez cierpienia nie ma prawdziwej radości. Jak zwykle matury są pożywką dla mediów. Nietrudno się zorientować, kto ma dzieci lub wnuki zdające właśnie teraz. Mnie też sprawa nie jest obojętna, ale nie tylko dlatego, że mój bratanek właśnie walczy o indeks.

Od paru lat matura jest przepustką na wyższe uczelnie, i taka jest jej główna funkcja. Owszem, przy okazji państwo i rodzice łożący przez dwanaście lat na oświatę wreszcie się dowiedzą, czy standardowa odpowiedź: „nic” na pytanie: „co było w szkole?” to była kokieteria czy raczej okrutna prawda. Na abiturientów czekają nie tylko ich bliscy. Nowych studentów wypatrują uczelnie. Przemiany ustrojowe na początku lat dziewięćdziesiątych wywróciły mniej więcej wszystko, a w szczególności poglądy młodzieży na to, co w życiu warte.

Nie twierdzę, że wszystko już wróciło do normy, ale od paru lat pojawiają się na uczelniach studenci, którzy są zainteresowani nie tylko szybkim uzyskaniem jakiegokolwiek dyplomu, a pieniądze nie przyćmiewają sensu życia. Co oczywiście nie znaczy, że gotowi są pracować za darmo – choć wciąż zbyt rzadko chcą podjąć trud studiowania przedmiotów ścisłych, to liczyć potrafią i oszukać się nie dadzą. Wbrew powszechnym narzekaniom, nowe pokolenia nie są gorsze od poprzednich; ich niepokojące niekiedy zachowanie jest na ogół reakcją na jeszcze bardziej niepokojący brak zainteresowania ze strony dorosłych. Nawet nowa matura, którą niejeden „stary” maturzysta gotów jest krytykować, wydaje się – mimo wszelkich niedociągnięć – bardziej sensowna niż poprzednio.

Zwłaszcza język polski, dawniej pole do popisu dla wszelkich "wodolejów", którzy pracowicie rozcieńczali esencję myśli zawartą w oryginalnym utworze, wymaga dzisiaj konkretnych argumentów wziętych z tekstu źródłowego, a nie grafomańskiego wysysania z palca. Nic dziwnego, że tak przygotowani do dojrzałego życia maturzyści nie są zbyt uległym partnerem dla demagogów – tych zaś znaleźć można nie tylko wśród polityków. Zapewne dzisiejsi maturzyści nie są tak dobrze jak kiedyś przygotowani do rozmowy o tym i o owym, która wymagała tyleż rozległej, co naskórkowej erudycji. Jednak przynajmniej niektórzy z nich bardzo koncentrują się na wiedzy mniej uniwersalnej, za to znacznie głębszej, co pozwala wierzyć, że nieznośna powierzchowność naszego życia publicznego przejdzie do historii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej