Nowy numer 19/2024 Archiwum

Wezwanie do wielkości

Powstańcza Godzina "W" wciąż obowiązuje

Jest pomysł na ożywienie powstania warszawskiego. Trzeba przedstawić je jako przygodę młodych ludzi, pełną młodzieńczej energii, lekkomyślności i fantazji. A także jako święto zakochanych. Dzisiejsi nasto- i dwudziestolatkowie muszą dostrzec w powstańcach samych siebie. Jeśli będą potrafili się z nimi identyfikować na poziomie egzystencjalnym, zapamiętają również historyczną scenerię: biało-czerwone opaski, barykady i kanały.

Na tym pomyśle opiera się wiele przedsięwzięć Muzeum Powstania Warszawskiego i kręconych współcześnie filmów dokumentalnych. Podobnie jak kreowano niegdyś Pokolenie JP2, dziś próbuje się stworzyć Pokolenie Pamięci Powstania. Intencje są z pewnością szlachetne. Sam wielokrotnie pisałem, że po półwieczu komunistycznej propagandy, która ukazywała powstanie jako klęskę spowodowaną nieodpowiedzialnością i niekompetencją dowódców, mamy wreszcie szansę zrekonstruować mit jednoczący Polaków. Obawiam się jednak, że na dłuższą metę pomysł nie wypali. Generacja miłośników Lao Che okaże się równie sztuczna jak generacja uczestników Lednicy.

Filmy, płyty, koncerty, komiksy są ważne jako skierowana do młodych ludzi reklama, dźwignia wyciągająca wydarzenie historyczne na światło dzienne, sygnał, że można je traktować jako element współczesności, a nie zamkniętą w drewnianej skrzyni skamielinę z filmów o Indianie Jonesie. Ale zawarta w tych gadżetach uproszczona wizja powstania nie wystarczy, by obudzić żywy patriotyzm. Na internetowym portalu „Teologii Politycznej” Tomasz Sulewski pisze: „Zastanawiam się czasem nad biografiami powstańców. […] Czy mieli wtedy świadomość, w czym biorą udział? Świadomość ofiary, jaką będą składać? A może po prostu dla nich to była forma wyczynu, adrenalina, entuzjazm, że »w końcu coś robimy« – taki dzisiejszy »fun«? Pewnie tak do końca nigdy się tego nie dowiemy”.

Wyczyn? Adrenalina? Fun? Czy powstańcy wiedzieli o ofierze, którą będą składać? „Poeta, biały chłopiec o dłoniach kruchych jak pióro/ wiedział już dawno o tym, kiedy w literach wierszy/ wróżba pisała się sama i kształtem pochmurnym/ wiodła sprawy ku światłu uwięzionemu w śmierci”. Tadeusz Gajcy wiedział. Wiedzieli też inni powstańczy poeci z Krzysztofem Kamilem Baczyńskim na czele. Precyzyjnie mówią o tym ich wiersze. W jakim stopniu ten poetycki katastrofizm był świadectwem swojego czasu i wyrazem ogólnej świadomości? Myślę, że w znacznym. Silnie obecne już w latach 30. nastroje katastroficzne w polskiej literaturze nie wzięły się znikąd. Były odbiciem zbiorowej świadomości, udzielającej się zarówno lewicowej inteligencji spod znaku „Żagarów”, jak i prawicowej spod znaku „Prosto z Mostu”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy