Śpiewamy: „O Stworzycielu, Duchu, przyjdź!” na przekór pierwotnej, uporczywej pokusie trapiącej człowieka, który sam chce być bogiem i sam chce sobie wszystko zawdzięczać.
O, jak żałośnie wyglądają ci domniemani bogowie: znerwicowani, depresyjni, pozamykani w wieżowcach ze szkła i aluminium. Chcą potrząsać cywilizacją, a boją się, gdy wyładuje się im komórka. Zamierzają pokonywać przestrzenie międzyplanetarne, a spocą się, gdy wyjdzie im w badaniach za dużo leukocytów. Dumni bogowie i boginie tracą orientację wraz z utratą zasięgu internetu. Rozlatuje się im psychika i nie potrafią pokonać potwora samotności, bo odrzucili prawdziwego Boga, który ich stworzył i pokochał.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.