Gdziekolwiek się skierujesz, czy pójdziesz korytarzem, czy wejdziesz do kuchni, Pan Jezus był tu przed tobą.
Dzwonek, z pozoru całkiem zwyczajny. Kiedyś pełno było takich przy bramach. Ten jednak jest inny, bo tego użył… Pan Jezus. Zdarzyło się to pewnego jesiennego dnia 1937 roku. Było zimno i siąpił deszcz, gdy przed furtą klasztoru Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w podkrakowskich Łagiewnikach zjawił się „wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową”. Poprosił furtiankę o coś ciepłego do zjedzenia. Zakonnica przyniosła mu zupę z chlebem. „W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu” – zapisała św. Faustyna, która pełniła wtedy funkcję furtianki.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.