Nowy numer 17/2024 Archiwum

Nie garb się!

O pierwszym grzechu głównym mówi dominikanin o. Tomasz Nowak.

Marcin Jakimowicz: Słyszałem ludzi, którzy prosili o dar pokory, sądząc, że spłynie na nich przy dźwiękach fugi Bacha. A „pokora – wyjaśnia papież Franciszek – bierze się z upokorzeń”. Brrr... Nie da się łatwiej, prościej i przyjemniej?

O. Tomasz Nowak: Najprostsza odpowiedź? Nie da się. Choć nie znaczy to, że jedynie upokorzenia są drogą do temperowania w nas pychy. Choć nie da się osiągnąć pokory bez upokorzeń, czyli doświadczenia swych ograniczeń, jeszcze ważniejsze jest poznanie swoich atutów, darów i bogactw. Dopiero znajomość jednych i drugich pozwala mi być pokornym.

To dlaczego ludzie, którzy mówią otwarcie o swych darach i atutach, są uważani za pysznych? Pokorni stoją za sceną i przepraszają za to, że żyją…

Czytaj też: Pycha - matka grzechów

Niestety, takie myślenie bardzo mocno się w nas utrwaliło. Ale to ślepa uliczka. Mówienie o sobie źle jest przejawem pychy, nie pokory! Pokora nie polega na wyszukiwaniu w sobie negatywnych rzeczywistości. Wedle świętego Tomasza pokora to prawda o tym, kim jestem. Akwinata podpowiada, że powinniśmy się przy tym uniżać.

Co nie oznacza samobiczowania i mówienia o sobie źle?

Oczywiście, że nie! Teresa z Ávili pisała: „Moje siostry są uniżone, ale małoduszne. Nie znają swojego obdarowania i koncentrują się jedynie na tym, co je poniża i ogranicza”.

Tomasz Merton podpowiadał: „Pycha to uparte dążenie do bycia tym, kim się nie jest ani nigdy nie miało być”.

Tak! Pokora to zgoda na bycie sobą. To bardzo Tomaszowa definicja. Na co dzień często spotykam się jednak z zahukaniem. Kiedyś na rekolekcjach u pewnych sióstr usłyszałem: „Siedź w kącie, znajdą cię”. Nie! To takie uniżenie, które sprawia, że jesteś jak zalękniony kurczak i nie ma to wiele wspólnego z pokorą. Pan Bóg nie posyła mnie po to, żebym przepraszał, że żyję, tylko żebym głosił Ewangelię pełnym głosem i pełną piersią.

Przed laty ksiądz i aktor Kazimierz Orzechowski powiedział mi: „Przejmowanie się sobą to zawsze będzie pycha, fałszywa pokora. Nie chodzi o to, by myśleć o sobie lepiej czy gorzej, ale by myśleć o sobie mniej”.

Pokora to szukanie tego, co realnie we mnie siedzi. Jeśli od tego uciekam, wybieram pychę. Mogę wówczas wybrać dwa kierunki: megalomanię, czyli robienie z siebie kogoś większego, niż jestem, albo deprecjonowanie swej osoby, pomniejszanie siebie (a w tym Bożych darów i talentów, które we mnie złożył). To również przejaw pychy. Bo ona dotyka mocno nie tylko samego człowieka, ale i jego relacji z Bogiem – obdarowania, które w nas złożył. Uderza w to, że „jesteśmy na Jego podobieństwo”. Dlatego jest pierwszym grzechem, grzechem diabelskim. To ona spowodowała upadek aniołów. Pycha to nieprzyjmowanie tego, kim jestem, i ucieczka w kłamstwo – megalomanię lub samooskarżenia.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza