Nowy numer 17/2024 Archiwum

Był sobie Liban

Jedyny taki kraj na Bliskim Wschodzie. Chrześcijanie, sunnici i szyici zgodnie dzielący się władzą i szanujący swoje prawa. Tak ciągle jeszcze postrzegamy Liban. Problem w tym, że tego Libanu już nie ma. A chrześcijanie masowo opuszczają kraj, który budowali od podstaw.

Bejrut, maronicka katedra św. Jerzego. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych budynków w stolicy Libanu. I jeden z najbardziej dotkniętych eksplozją w bejruckim porcie w sierpniu ubiegłego roku. Byłem tu 3 lata temu, w drodze powrotnej z północy kraju. W pamięci miałem piękną, oszczędną w wystroju świątynię, sąsiadującą z potężnym meczetem Mohammada Al-Amina. Symbol względnie zgodnej koegzystencji chrześcijan i muzułmanów. Zeszłoroczna eksplozja zerwała dach, wybiła okna i drzwi świątyni. Ksiądz Jad Chlouk uczestniczył akurat w spotkaniu jednej ze wspólnot działających przy katedrze. Zginął jeden pracownik, kilku kapłanów i biskup zostali ranni. Skala zniszczeń poraziła wszystkich, ale w pierwszej kolejności ks. Chlouk zajął się organizacją pomocy ludziom, którzy stracili wszystko. Rozmawiamy on-line tydzień przed Wielkanocą. W czasie rozmowy odnoszę wrażenie, że sierpniowa eksplozja stała się punktem zwrotnym w postrzeganiu przez niego miejsca chrześcijan w Libanie. – Tu nie chodzi o to, czy sytuacja socjalna i ekonomiczna chrześcijan jest gorsza lub nie od sytuacji muzułmanów. Wszyscy Libańczycy są tak samo dotknięci kryzysem ekonomicznym, spotęgowanym zeszłorocznym wybuchem – mówi mi duchowny. – Problem tkwi w tym, jak zmieniły się wzajemne relacje między chrześcijanami a muzułmanami i jak zmieniła się pozycja chrześcijan w stosunku do tego, co było wcześniej. Chrześcijanie wyjeżdżają stąd od dawna, ale ta tendencja umocniła się jeszcze bardziej po eksplozji w porcie bejruckim. Chrześcijanie zaczęli znowu emigrować, zwłaszcza ci najlepiej wykształceni, znający języki obce. Straciliśmy tych ludzi. I widzimy to nie tylko w statystykach, ale również wokół nas – każdy tutaj traci co tydzień dwóch lub trzech swoich przyjaciół, praktycznie każdego tygodnia ktoś wyjeżdża – dodaje. Co poszło nie tak?

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny