Nowy numer 11/2024 Archiwum

Żywi

Roman Brandstaetter wspominał, że jego dziadek zapisywał w domowej Biblii imiona i daty śmierci swych przodków. Na pytanie: „Dlaczego zapisujesz w Biblii imiona umarłych?”, dziadek odpowiadał: „Bo jest księgą żywych.”

Moich dziadków znałem tylko z opowiadań. O pierwszym wiedziałem,  że ktoś doniósł Niemcom o jego działalności konspiracyjnej. Dziadka aresztowano i wywieziono do Auschwitz. Tam został zamordowany. Drugi dziadek umarł, gdy miałem kilka lat. Nie pamiętałem nawet jego twarzy. W mojej podświadomości pozostał jednak blady ślad jego silnych rąk, na których mnie trzymał. One na zawsze zaszczepiły we mnie poczucie bezpieczeństwa. Gdy więc wspominam swoich dziadków, myślę nie tylko o przemijaniu, lecz także o trwaniu.

Każde odwiedziny grobów przodków, każde spojrzenie na ich zdjęcia, każda rzecz, która po nich pozostała, niosą dla nas ważne przesłanie. Mówi ono, że moje życie nie jest tylko malutkim okruchem na linii czasu. Moje życie bowiem to fragment większej dziejowej całości. Jestem częścią wielkiego organizmu rodziny. Jestem jakby ciągiem dalszym życia moich rodziców, dziadków, pradziadków, przodków. Oni dali mi życie, przedłużając swoje bytowanie we mnie. Oni z pokolenia na pokolenie przekazywali swe błogosławieństwo. Oni, trzymając małe dziecko na rękach, przez wieki powtarzali najpiękniejszy gest.

Cmentarz nie jest tylko miejscem śmierci. Cmentarz to także miejsce ożywiania zbiorowej pamięci. Dzięki niej uświadamiamy sobie, że jesteśmy uczestnikami wielkich wspólnot, które trwają pomimo upływu czasu. Pamięć o przodkach z naszej rodziny oraz o bohaterach naszego narodu jako rodziny rodzin daje nam poczucie zakorzenienia i pewności. Pozwala nam jakoś przezwyciężać czas. Czyni nasze życie dłuższym.

Niestety, nasze życie w naszych przodkach i w naszych potomkach, choć jest źródłem zakorzenienia, nie odpowiada do końca na naszą tęsknotę za indywidualną nieśmiertelnością. W każdej i każdym z nas tkwi przecież głębokie pragnienie, by trwać na zawsze jako odrębna osoba. Osoba, która spotyka się z bliskimi bezpośrednio i realnie, a nie tylko poprzez zdjęcia i wspomnienia. Zresztą, gdy spojrzymy na nasze wielkie wspólnoty z perspektywy głębokiego czasu historii ludzkości i historii naturalnej, także one okazują się czymś ulotnym. Czymś, co powstało i zginie. Czymś, co – jak każda rzecz w tym świecie – nie ma w sobie żadnej konieczności istnienia.

Jedynie Bóg może nas ocalić. Tylko Bóg bowiem jest nieskończoną pełnią i niewyczerpywalnym źródłem życia. Tylko On jest – jak nazywał Go św. Tomasz z Akwinu – Istnieniem Samym. Ktokolwiek został powołany przez Niego do istnienia i pozostaje w relacji do Niego, nie może zginąć. „Albowiem Bóg nie uczynił śmierci i nie raduje się zatratą żywych. Bo dla istnienia wszystko stworzył i dał nadzieję życia rodom ziemskim. Nie jest w nich złożona trucizna zagłady ani Hades nie króluje na ziemi” (Mdr 1, 13-14).

Wierzę, że Biblia zawiera Słowo wiecznego i żywego Boga. Dlatego – obok obrazków świętych – trzymam w niej zdjęcia moich bliskich. Tych, którzy są tu, i tych, którzy są tam. Przecież „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją” (Łk 20, 38).

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Wojtysiak

profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania  Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Prywatnie: mąż Małgorzaty oraz ojciec Jonasza i Samuela. Sympatyk ruchów duchowości małżeńskiej i rodzinnej.  

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami ich autorów i nie odzwierciedlają poglądów redakcji