Nowy numer 11/2024 Archiwum

Rządy na całym świecie zalewają rynki gotówką - wzrost cen jest nieubłagany

Wzrost cen jest nieubłagany, zwłaszcza przy rosnących pensjach, nieproporcjonalnie rosnącej wydajności pracy - mówił PAP dr Artur Bartoszewicz z SGH. Dodał, że rządy na całym świecie zalewają rynki gotówką, by zasypać ogromną dziurę powstałą przez gwałtowne zatrzymanie aktywności gospodarczej.

GUS w piątek opublikuje szybki szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w październiku 2020 r.

PAP: Szeroko analizowane są dane gospodarcze dotyczące PKB, produkcji przemysłowej czy sprzedaży detalicznej, chwalimy się niskim bezrobociem. Inflacja zeszła na trzeci plan. Czy słusznie?

Dr Artur Bartoszewicz ze Szkoły Głównej Handlowej: Faktem jest, że pozytywne dane są bardziej atrakcyjne i częściej komentowane. Informacja o inflacji jest pomijana, a nawet często bagatelizowana, gdyż niesie za sobą negatywny przekaz o stanie gospodarki i potwierdza skalę kosztów, jaką ponosi społeczeństwo w trakcie kryzysu. Szczególnie tej najbiedniejszej części populacji.

PAP: Od kilku lat jesteśmy świadkiem "zasypywania" rynku pieniędzmi: programy 500+, 300+, bony turystyczne, 13 i 14 emerytura, obecnie pakiety pomocowe dla biznesu, który można liczyć w setkach mld zł, w budżecie na przyszły rok jest również szykowana przestrzeń na działania podobnej skali. Czy to nie są klasyczne impulsy inflacyjne?

A.B.: Wzrost cen jest nieubłagany, zwłaszcza przy rosnących pensjach, przy nieproporcjonalnie rosnącej wydajności pracy. Obecnie rządy na całym świecie zalewają rynki gotówką, żeby zasypać ogromną dziurę, która powstała poprzez gwałtowne i niespodziewane zatrzymanie aktywności gospodarczej. Efekty tego są m.in. takie, że utrzymujemy rzeszę firm-zombie i miejsc pracy zombie, które w normalnych warunkach rynkowej gry dawno by poznikały, a w aktualnej sytuacji są podtrzymywane dzięki publicznej kroplówce.

Jednak wyobraźmy sobie najprostszą alternatywę: masowe bankructwa przedsiębiorstw, które pociągnęły za sobą nagły skok bezrobocia. Obecne stymulowanie rynku przez działania administracyjne może grozić wzrostem inflacji, jednak sytuacja około-covidowa jest dla gospodarki skrajnie nietypowa, istotne będzie, co wydarzy się dalej. Mamy kilka czynników niepewnych, jeśli o wzrost cen, m.in. ceny energii, jak i żywności, których duży wzrost w przyszłym roku nie jest wykluczony.

PAP: Konstytucyjną rolą NBP jest walka z inflacją. Bank centralny jedną ręką bierze udział w rządowym planie stymulacji rynku, skupując papiery wartościowe, drugą uspokaja nastroje, że obecnie inflacja nie jest taka ważna, nawet jak wzrośnie? Jak pan ocenia rolę banku?

A.B.: Pojawia się pytanie o pełną niezależność banku centralnego. NBP stał się jednym z narzędzi walki rządu z pandemią, co ma - albo może mieć - spore konsekwencje. Bank centralny powinien przede wszystkim dbać o to, by indeks cen i usług nie przebił celu inflacyjnego i na tym powinna się koncentrować uwaga NBP. Jednak rola banku przesuwa się coraz bardziej w kierunku instrumentu polityki pieniężnej, a nie jej twórcy. Zysk NBP stał się istotną pozycją w budżecie centralnym, a udział w rożnych programach stymulacyjnych wydaje się istotniejszy, niż dbanie o walutę i stabilność systemu finansowego. Rozumiem, że stawka jest wysoka, władze walczą o pozostanie na ścieżce wzrostu bądź o szybki powrót na nią. Jednak nie powinno to wpływać na fundamentalne role kluczowych instytucji państwowych, ponieważ to może rodzić pytania o wiarygodność i niezależność działań tychże instytucji, w tym banku centralnego.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Najnowsze