Nowy numer 21/2023 Archiwum

Papież nad czerwoną wodą

Instalacja „Zatrute źródło” Jerzego Kaliny jest odpowiedzią na pracę Maurizia Cattelana, która przedstawiała Jana Pawła II przygniecionego potężnym meteorytem. Czy jednak przekaz tej artystycznej polemiki jest czytelny?

Na dziedzińcu Muzeum Narodowego w Warszawie stanęła niedawno nietypowa rzeźba. Jan Paweł II, brodzący w niecce z czerwoną wodą, trzyma nad głową potężny głaz.

Sztuka i memy

Czasowa instalacja Jerzego Kaliny „Zatrute źródło” – bo o niej mowa – ma być częścią obchodów 100. rocznicy urodzin Jana Pawła II. Kosztowała 125 tys. zł i została sfinansowana w całości dzięki dotacji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jej autor to uznany artysta, który zapisał się w historii sztuki współczesnej jako rzeźbiarz, scenograf i performer. Wśród jego dzieł są m.in.: nagrobek ks. Jerzego Popiełuszki, polowe ołtarze papieskie podczas pielgrzymek Jana Pawła II do Polski, pomnik Anonimowego Przechodnia we Wrocławiu czy pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej na warszawskim placu Piłsudskiego. Wartość dorobku artystycznego twórcy, trudna do podważenia, nie zwalnia nas jednak od stawiania pytań o wartość estetyczną i duchową konkretnego dzieła – zwłaszcza takiego, które dotyka postaci dla Polaków ważnej i wpisuje ją w kontekst przestrzeni, w której siłą rzeczy będzie budzić dyskusje.

Reakcje pojawiły się zresztą jeszcze przed oficjalnym odsłonięciem instalacji. Już dawno żadne dzieło sztuki nie stało się źródłem tylu memów: papież ciskający kamieniem w budynek publicznej telewizji, papież wkładający głaz – jak bagaż – na półkę samolotu... Część z nich może nawet budzić uśmiech, inne przyjmiemy z zażenowaniem, wszystkie jednak razem każą zapytać o to, czy faktycznie mamy do czynienia z dziełem artystycznie trafionym. Może być bowiem tak, że wspomniane memy nie są wyłącznie wyrazem złośliwości, ale również pewnej bezsilności, wywołanej niejasnym przekazem instalacji.

Eseju nie napiszę

Biskup Michał Janocha, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i wybitny znawca historii sztuki, swoje wystąpienie podczas wernisażu instalacji rozpoczął następującymi słowami: „Pan Dyrektor Muzeum Narodowego zaproponował mi napisanie eseju do folderu towarzyszącemu dzisiejszemu wydarzeniu i o wygłoszenie słowa na obecnym wernisażu. Zgodziłem się nieopatrznie. Po obejrzeniu szkicu projektu wobec wielowarstwowości i niejednoznaczności dzieła poczułem się bezradny. Przeprosiłem, że eseju nie napiszę”.

I choć biskup ostatecznie słowo wygłosił – nie tyle zresztą dzieło interpretując, co raczej przywołując szereg kontekstów interpretacyjnych, z których mogą wyłaniać się kolejne znaczenia – to jednak jego wstęp wydaje się bardzo znamienny. Bowiem ta „wielowarstwowość” i „niejednoznaczność” dzieła, którą w sztuce traktujemy zwykle jako atut, może być także jego słabością. Dzieje się tak, gdy możliwość interpretacji staje się zbyt szeroka. To prawda, że znaczenie sztuki rodzi się w dialogu między artystą a publicznością i że artysta często prowokuje, żeby zmusić odbiorcę do myślenia. Za tą prowokacją zwykle jednak kryje się (a przynajmniej powinien) jakiś komunikat – ukryty przekaz do odczytania. Warto więc postawić pytanie, czy przekaz Jerzego Kaliny jest czytelny; czy autor znalazł dla niego trafną formę. Nie rozstrzygając ostatecznie tej kwestii, postanowiłem oddać głos samemu artyście.

Wyrok na papieża

Praca Kaliny ma być odpowiedzią na rzeźbę Maurizia Cattelana „La Nona Ora” (Dziewiąta godzina), wystawioną w 2000 r. w Galerii Sztuki Zachęta. Przedstawiała ona Jana Pawła II jako starego, bezsilnego człowieka przygniecionego meteorytem. – Formuła estetyczna, którą przyjąłem, wynika właśnie z pracy Cattelana – tłumaczy Jerzy Kalina w rozmowie z GN. – Sam nigdy nie posługiwałem się stylistyką wyjętą z kościelnego czy bazarowego kiczu. Cattelan użył figury woskowej, ocierając się o nie najlepszy gust. Ja nie poszedłem tak daleko, ale moja praca zawiera wyraźny cytat stylistyczny z tamtej realizacji.

Przypomnijmy, że instalacja włoskiego artysty wywołała wiele kontrowersji. Dwójka posłów AWS: Witold Tomczak i Halina Nowina-Konopka w geście protestu usiłowała nawet zdjąć meteoryt z papieża, uszkadzając przy tym rzeźbę. Z kolei Wojciech Cejrowski próbował przykryć figurę białym płótnem. Liczne protesty zmusiły Andę Rottenberg do rezygnacji z piastowanego wówczas stanowiska dyrektora Zachęty.

Czy jednak dzieło Cattelana rzeczywiście wymagało tego typu gestów? A może dawało także pole do interpretacji, które niekoniecznie zakładają złą wolę twórcy? Może ukazywało papieża przygniecionego np. cierpieniem, naszymi grzechami, ciężarem swojej misji? – Każdy ma prawo do swojej interpretacji – twierdzi Jerzy Kalina. – Ale ja widzę w tej pracy wizję, która jest dla mnie nie do przyjęcia – przemyślaną i drastyczną. Proszę zwrócić uwagę, że to nie jest zwykły kamień czy głaz, tylko meteoryt przylatujący z innej przestrzeni, z kosmosu, z zaświatów – trafiający akurat w Jana Pawła II. Odebrałem to jako pewnego rodzaju wyrok, formę intencjonalnego zabójstwa dokonanego w przekazie artystycznym. Zwłaszcza że działo się to w stulecie Zachęty, więc nakładał się na to jeszcze kontekst zabójstwa prezydenta Narutowicza. Kiedy wchodziło się do Sali Matejkowskiej, człowiek miał do czynienia z wielką pustką czerwieni wypełniającej całą przestrzeń. I w środku tej czerwieni znajdowała się powalona postać papieża. Ona nie musiała być nawet przygnieciona tym meteorytem. Już samo przedstawienie jej jako upadłej było, w moim rozumieniu, potraktowaniem Jana Pawła II w sposób poniżający.

Wiara przenosi kamienie

W instalacji Jerzego Kaliny papież trzyma ów meteoryt w górze, co w opisie dzieła na stronie Ministerstwa Kultury zostało zinterpretowane w sposób następujący: Jan Paweł II jest tu „tytanem o nadludzkiej sile”. Takie ujęcie także budzi wątpliwości, bo przecież w chrześcijaństwie siła ujawnia się właśnie poprzez słabość. Symbolem zwycięstwa nad grzechem i śmiercią jest Chrystus przybity do krzyża, a nie żaden heros. Dodatkowe kontrowersje wzbudza wysiłek malujący się na twarzy papieża – sugerujący, zdaniem krytyków, że chce on cisnąć głazem w sadzawkę wyłożoną czerwonym materiałem. „

„Ciskając kamieniem w »czerwoną zarazę«, Wojtyła nie będzie świętym w naszych oczach. Będzie rzeźnikiem, w zabryzganej od krwi sutannie” – komentował dla Onetu pracę Kaliny krytyk sztuki Bogusław Deptuła.

Zdaniem artysty takie interpretacje wynikają z niezrozumienia jego intencji: – Nie zależało mi wcale na przedstawieniu „tytana”. Jeśli nawet miałem na początku pomysł, by nadać figurze pewien dynamizm, to chodziło mi raczej o siłę duchową. Jednak ostatecznie użyłem sylwetki, w której papież jest właśnie wyciszony, opuszczony, samotnie rozstrzygający ważne dylematy i oczekujący na coś, co może się wydarzyć. To nie jest moment rzutu głazem czy kamieniem ani jakiekolwiek działanie skierowane przeciwko drugiemu człowiekowi – tylko sytuacja zawieszenia: czy odrzucić ten meteoryt w kipiel, w przestrzeń wody? W to źródło, które – jak wskazuje wyraźnie tytuł – jest zatrute. Dawniej, w czasie wojen, zatruwało się źródła przeciwnika – to było narzędzie broni. Czerwony materiał jest tu symbolem systemu totalitarnego, który do nas przyniesiono i u nas się zagnieździł. Dopiero papież, budząc nas z letargu, doprowadził do powstania wspólnoty, która się określiła Solidarnością. I nagle nam to też przekreślono. Powiedziano: nie będziecie mieć przywódcy, mitu założycielskiego nowego, niepodległego państwa. My wam to zepsujemy. A ja swoją instalację zrobiłem dlatego, że widzę realne zagrożenie powrotu totalitarnej polityki. Przecież to się już dzieje! Bluźnierstwo jest nam przekazywane w formie ulicznej agitacji, plakatów, wywieszek czy nawet spektakli, w których obronie stawała nasza inteligencja. Oczekuję, że przebudzimy się z tego stanu odrętwienia, zahipnotyzowania i zniszczymy złotego cielca, którego znów zaczynamy czcić. Przecież Mojżesz, kiedy zobaczył bałwochwalstwo Izraelitów, rzucił kamiennymi tablicami, Dekalogiem! Ja zawieszam ten kamień, ale wiara przenosi góry, przenosi kamienie. Więc tym bardziej nie jest dla niej problemem przeniesienie jednego meteorytu.•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Szymon Babuchowski

Kierownik działu „Kultura”

Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.

Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego

 

Quantcast