Myśl wyrachowana: Ludzie Kościoła mają iść tam, gdzie ich Duch pośle, a nie posyłać Ducha tam, gdzie idą.
Co teraz będzie? Czy po pandemii katolicy, odzwyczajeni od chodzenia do kościoła, tam wrócą? Takie pytania plączą się po głowach wielu z nas.
Hm, jeśli „chodzenie do kościoła” mogłoby zostać zakończone przez chwilową możliwość niechodzenia, to by znaczyło, że do tej pory byliśmy związkiem wyznaniowym lunatyków. Ludzie wprawdzie szli, ale nie wiedzieli ani dokąd, ani po co. A teraz w pół kroku się ocknęli i chcą wrócić do łóżek. Czy sukcesem duszpasterskim byłoby utrzymanie ich w kościele w stanie uśpienia?
To dość odległe od ducha Ewangelii. A co jest bliskie?
W drugi dzień Zielonych Świąt księża odprawili Mszę św. w intencji wspólnot działających na terenie parafii. Po Eucharystii była jeszcze półgodzinna modlitwa o odnowienie Duchem Świętym dla mieszkańców parafii. Przed jej zakończeniem proboszcz poprosił zebranych o modlitwę za siebie i wikarego. „Bo czasami jesteśmy puści jak bębny Rolling Stonesów” – uzasadnił. Obaj kapłani uklękli przed ołtarzem, a my, wyciągnąwszy ręce w ich kierunku, przez dłuższą chwilę modliliśmy się nad nimi.
Prezbiterzy pokornie proszący parafian o konkretną modlitwę i wierni, którzy natychmiast tę prośbę realizują…
To było szczere i prawdziwe, nie na pokaz, i wszyscy to czuli. I chyba dla wszystkich była to chwila niezwykła. Wsłuchany w szum modlitwy, wypowiadanej tak, jak każdemu „Duch pozwalał mówić”, pomyślałem, że podobnie musiało to wyglądać w Wieczerniku i we wczesnych gminach chrześcijańskich. Kościół żywy, skoncentrowany nie na tym, co my robimy, ale na tym, co robi Duch Święty.
W tej perspektywie nie musimy się obawiać o to, co będzie z Kościołem. Duch Pański, którego mocą opadały kajdany z rąk i nóg uczniów Chrystusa i otwierały się drzwi więzień, poradzi sobie z każdym kryzysem Kościoła. Rzecz tylko w tym, żebyśmy my, członkowie Kościoła, od biskupa po najświeższego neofitę, przestawiali myślenie z „musimy coś zrobić” na „przyjdź, Duchu Święty, zrób coś z nami”.
Tamci w Wieczerniku też się różnych rzeczy bali, ich drzwi były zamknięte „z obawy przed Żydami”, a w istocie przed własnymi przewidywaniami. Byli w defensywie, duchowo skuleni i nastawieni na obronę przed zagrożeniami. Ale w pewnej chwili wszystko się zmieniło – w nich. I oni, odmienieni Duchem, zmienili świat.
Dzieje Apostolskie wciąż się dzieją. Duch równie mocno mówi do kościołów. Przez wszystko: przez usta proroków i niemowląt, przez pogodę i kondycję gospodarczą, przez pandemię i filmy Sekielskich. Tylko trzeba zejść z cokołów i Go wreszcie posłuchać.•
Dziennikarz działu „Kościół”
Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.
Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się