Nowy numer 13/2024 Archiwum

Polskie korzyści z konfliktu amerykańsko-chińskiego

„Die Welt” pisze, że Europa Środkowo-Wschodnia stała się areną rywalizacji Chin i USA. To dobra okazja, aby zwiększyć nasze znaczenie.

Niemiecki dziennik porównuje rywalizację amerykańsko-chińską w naszym regionie do zimnej wojny. To właśnie w regionie Europy Środkowo-Wschodniej ta rywalizacja jest szczególnie intensywna. Chińczycy inwestują u nas ogromne pieniądze, zaś Amerykanie zwiększają swoją obecność wojskową. Korzystamy więc na rosnącej rywalizacji starego hegemona światowego i wschodzącego supermocarstwa. W końcu geopolityka działa na naszą korzyść.

Wrogowie naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi

Dzięki rywalizacji Chińczyków i Amerykanów w Europie Środkowo-Wschodniej nasz region może wyrwać się z fatalnego dylematu – pójścia w stronę Niemiec czy w stronę Rosji. Oba kierunku są dla nas niekorzystne. Berlin i Moskwa nie chcą zwiększania znaczenia naszej części Europy. Niemcy mają dla niej plan – Mitteleuropy. Zakłada on, że będziemy dla Berlina podwykonawcą ich przemysłu, dostarczycielem taniej siły roboczej i odbiorcom ich produkcji. Taka rola utrudnia nam budowanie własnego potencjału gospodarczego. Z kolei Rosja swoją strategię dla regionu realizowała w latach 1945-89. Był nim eksport swojego fatalnego systemu politycznego. System ten wciąż zmienia twarz z carskiej, przez komunistyczną na putinowską. Ale wciąż jest on fatalny dla rozwoju gospodarczego.

Dla USA i Chin Niemcy i Rosja również są problemem. Rosja jest zależna od Chin pod względem gospodarczym. Niemcy są zależne od USA pod względem politycznym i militarnym. Ani Waszyngton, ani Pekin nie są zainteresowane zmianą tego stanu rzeczy. Kto lubi tracić swój wpływ na innych. Berlin i Moskwa chciałyby się oczywiście wyrwać z zależności. I sposób na to widzą we wzajemnej współpracy. Niemcy i Rosja są mocarstwami wzajemnie się uzupełniającymi. Niemcy mają kapitał i technologie. Rosja ma surowce i potencjał militarny. Te dwa kraje razem miałyby potencjał bliski Chinom i Stanom Zjednoczonym. A Amerykanom i Chińczykom już razem jest ciasno na świecie. Po co mieliby dzielić jeszcze wpływy w trzecim graczem – sojuszem niemiecko-rosyjskim.

USA rywalizują z Rosją militarnie. Z Niemcami rywalizuje Ameryka gospodarczo. Potencjalna współpraca spędza więc sen z powiek Amerykanom. Chińczycy pewnie też nie śpią spokojnie. A jaki jest najłatwiejszy sposób na osłabienie współpracy niemiecko-rosyjskiej? Stworzyć między nimi klin w Europie Środkowo-Wschodniej. Wtedy Rosja, zamiast stawiać się Waszyngtonowi na Bliskim Wschodzie, musiałaby myśleć o silnych i niezbyt przyjaznych państwach u własnych granic. Natomiast Niemcom trudniej byłoby rywalizować z USA, jeśli straciłyby w naszym regionie wykonawców prostszych i tańszych procesów produkcyjnych dla niemieckiego przemysłu.

Najpierw dogadać się wśród małych, później dogadywać się z dużymi

Współpraca USA i Chin z Europą Środkowo-Wschodnią jest coraz bardziej sformalizowana. Chiny współpracują gospodarczo z regionem w ramach inicjatywy 16+1. Amerykanie wykorzystują Inicjatywę Trójmorza. Ci drudzy wspierają też militarnie i politycznie Wschodnią Flankę NATO. Amerykanie i Chińczycy zdają sobie sprawę z potencjału Europy Środkowo-Wschodniej. Nasz region szybko się rozwija i bardzo dobrze chłonie innowacje technologiczne. Mocarstwo, które uzyska polityczną przewagę w tym regionie, może przynieść dużo korzyści swoim firmom. Dlatego Waszyngton i Pekin korzystają z tej samej czynnika, z którego korzystali wcześniej Niemcy i Rosjanie. Czyli z podziałów w regionie. Polacy, Czesi czy Węgrzy sami wzajemnie kopią się w wyścigu o chińskie i amerykańskie inwestycje.

Podobna była sytuacja w czasie negocjacji przed wstąpienie do Unii Europejskiej. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej, zamiast stworzyć wobec Brukseli jednolity front, prześcigały się dostosowaniu się do oczekiwań unijnych negocjatorów. Ostatecznie nasze warunki wstąpienia do UE okazywały się często nie satysfakcjonujące. Dzisiaj już widzimy, że na forum unijnym więcej znaczymy działając razem, np. w ramach Grupy Wyszehradzkiej, niż działając na własną rękę.

W wykorzystaniu rywalizacji amerykańsko-chińskiej nie chodzi o to, żeby uzależnienie od rosyjskiego gazu i niemieckiego przemysłu zamienić na uzależnienie od gazu amerykańskiego i przemysłu chińskiego. Na inwestycjach w naszym regionie ma skorzystać nie tylko kapitał chiński czy amerykański, ale przede wszystkim kapitał środkowoeuropejski. Są na świecie pozytywne przykłady, jak wykorzystywać jednocześnie polityczny sojusz z Ameryką i gospodarczą współprace z Chinami. Takiego przykładu dostarczają takie tygrysy światowej gospodarki, jak Izrael, Korea Południowa czy Singapur. Wszystkie one, podobnie jak Europa Środkowo-Wschodnia, są pomostami między Azją a Zachodem. Takie a nie inne położenie naszego regionu, może wreszcie zadziałać na naszą korzyść.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka