Nowy numer 38/2023 Archiwum

Zawalcz o marzenia

Naprawdę nie zapowiadało się dobrze. Historia Grzesia Polakiewicza mogła być równią pochyłą, nieustannym chlipaniem w rękaw i rozdrapywaniem ran.

Co sprawiło, że nie tylko podniósł się z traumy, ale przejąwszy się słowami Jezusa: „Dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze” (Łk 13,33), ruszył w świat z krótkim komunikatem: „Bóg jest dobry”? – To historia o mojej drodze, ale tak naprawdę o drodze każdego z nas – opowiada o książce „Żyje się tylko raz”. – Chcę przez nią powiedzieć, że warto podjąć ryzyko. Warto kochać, zawalczyć o swoje marzenia. Warto pokochać siebie. Życzę ci, byś w momencie, gdy wyczekujesz cudu, a on nie przychodzi, miał odwagę samemu stać się cudem dla innych.

Psychologowie twierdzą, że jesteśmy zdeterminowani przez to, co usłyszeliśmy od rodziców. Grzegorz podstawił tej teorii nogę. – Gdy miałem niespełna siedem lat – opowiada – po świętach Bożego Narodzenia ojciec wrócił do domu (pił od czasu, gdy został okradziony przez wspólnika). Jak stęsknione dziecko chciałem się do niego przytulić. Wyciągnąłem ramiona, ale on odepchnął mnie i rzucił: „Spieprzaj. Brzydzę się tobą”. Zabolało, choć wtedy tego nie rozumiałem. Nie to jednak było najgorsze. Gorsze było to, że nie mieliśmy okazji o tym pogadać, bo on kilka dni później wrócił pijany i próbował odebrać życie sobie, mnie i mamie. Chciał nas powiesić na rurze od gazu. Wieszał sznury, wszedł na pralkę wirówkę, ta mu odjechała, a on wyrżnął potylicą o posadzkę. Zmarł na miejscu. Pierwszą osobą, której o tym opowiedziałem, był kard. Macharski. I to dopiero po dziesięciu latach.

Wcześniej mówiłem, że ojciec zginął tragicznie. Jak bumerang wracały słowa: „brzydzę się tobą”. Na szczęście Pan Bóg troszczył się o mnie, pracował we mnie, dawał mi pokój.

Grzegorz ma dar poznawania ludzi i zdobywania ich serc. Dla niewierzących jest kierunkowskazem pokazującym drogę wyjścia z mroku. Kiedyś na Camino spotkał Francuzów, ateistów. Jeden z nich wziął go na bok i powiedział: „Wkurzasz mnie w sposób niewyobrażalny! Po ludzku nie masz nic: jesteś chory, masz amputowaną nogę, wyrok na karku związany z chorobą, nie skończyłeś studiów, nie masz swojego domu, kasy, a widzę, że jesteś szczęśliwy. Z czego ty się tak cieszysz?”.

Jego recepta? „Jestem wdzię­czny. Skupiam się na tym, co piękne”.

Marcin Jakimowicz

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast