Nowy numer 39/2023 Archiwum

Wielki ogień nad lasem

Eliasz ściągał na ziemię płomienie i deszcz. Czerpał pełnymi garściami z życia w obecności Boga. Tysiące młodych ludzi pod wielkim namiotem pyta proroka: „Jak to się robi?”.

Po czerwcowych upałach – nagłe ochłodzenie. W plecakach ciepłe swetry, polary, dodatkowe koce. Wiadomo, noce pod namiotem potrafią być naprawdę zimne. Wjeżdżamy do lasu. Zasięg w telefonach komórkowych zaczyna być niestabilny. Otwieramy okna i wdychamy świeże powietrze. Lasy lublinieckie słyną z korzystnego mikroklimatu. Z lewej strony malowniczy staw Posmyk. Na polu kempingowym setki kolorowych namiotów. Z prawej wyłania się wielki namiot o bajkowym kształcie. Przed nami baner: Festiwal Życia w Kokotku. Jesteśmy na miejscu.

W kupie siła

– Złóż ufność w Panu, zaufaj, że On zajmie się twoim życiem, że On będzie się o ciebie troszczył. Uwierz w Bożą opiekę nad tobą, w Bożą hojność dla ciebie, że On ciebie nie zostawi, że On zawsze z tobą będzie – ponad tysiąc młodych ludzi w skupieniu słucha ks. Adama Nackowskiego. Przez siedem dni będą przychodzić pod wielki, kolorowy namiot, który do Kokotka – dzielnicy Lublińca w województwie śląskim – przyjechał aż z Belgii. Tu właśnie na początku lipca odbywa się druga edycja Festiwalu Życia, jednego z największych plenerowych wydarzeń chrześcijańskich w Polsce. – Festiwal po raz drugi organizowany jest u nas, ale jego tradycja sięga kilkunastu lat wstecz. Wcześniej przez 15 lat imprezy odbywały się w Kodniu nad Bugiem przy sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej – tłumaczy Marcin Szuścik, jeden z organizatorów.

Za to niesamowite spotkanie odpowiedzialni są duszpasterze ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, a razem z nimi pięć sąsiadujących diecezji. – Jedną z największych wartości tego wydarzenia jest wspólnota – podkreśla o. Tomasz Maniura, duszpasterz Oblackiego Centrum Młodzieży NINIWA, inicjator i motor Festiwalu Życia. – Dla mnie najbardziej cenna jest współpraca z innymi duszpasterzami, biskupami kolejnych diecezji, które włączały się w organizację tej imprezy, i z ludźmi, którzy całe swoje serce i zaangażowanie włożyli w ten czas. To potężna armia fachowców, wolontariuszy, duszpasterzy, bez których nie byłoby festiwalu. Przede wszystkim jednak nie byłoby tego, gdyby Pan Bóg tym nie kierował. Jestem przekonany, że On to układa wszystko dzień po dniu – od finansów po pogodę na czas festiwalu.

Tandeta nie pociąga

Festiwal Życia z roku na rok organizowany jest z coraz większym rozmachem. Młodzi mają zapewniony ciepły posiłek, noclegi na zamkniętym polu namiotowym, dostęp do sanitariatów, pomocy medycznej, możliwość zaopatrzenia się w produkty spożywcze czy higieniczne. Bezpieczeństwa strzeże potężna armia służb mundurowych i pracowników ochrony. Zapraszani są muzycy i prelegenci z najwyższej półki. Kuba Badach, Małe TGD, Arka Noego, narciarka biegowa Sylwia Jaśkowiec czy Monika i Marcin Gomułkowie, małżeństwo najbardziej znanych chrześcijańskich vlogerów – to tylko niektórzy z zaproszonych gości. Organizatorzy zadbali o profesjonalne nagłośnienie i oświetlenie sceny, na której każdego dnia odbywają się koncerty, spektakle, konferencje. Uczestnicy mogli zainstalować sobie aplikację na smartfona ze wszystkimi ważnymi informacjami, mapą, programem festiwalu, pieśniami i czytaniami na każdą Mszę. Codziennie na internetowej stronie wydarzenia pojawiały się relacje filmowe i fotoreportaże, realizowane przez profesjonalistów. – Jeśli gromadzi się w jednym miejscu tylu ludzi, warto dać im porządną treść. Tandeta i prowizorka dziś już nie pociągają – uważa o. Maniura. – Dzisiejszy świat oferuje młodym wiele propozycji, wydarzeń, spotkań owiniętych w atrakcyjne opakowania, ale tak naprawdę destrukcyjnych, z przekazem niszczącym życie. My mamy Kogoś, kto daje życie – i to w obfitości. Jezusa. Nie możemy nie dzielić się Nim ze światem, bo On jest jego jedyną nadzieją. Ale jeśli chcemy dotrzeć z tym przesłaniem do ludzi, zwłaszcza młodych, musimy im to podać w najlepszej, najatrakcyjniejszej formie. Nie głosimy byle czego. Głosimy Boga!

Julia Niewiadomska przyjechała do Kokotka aż z Brukseli. Razem z nią, prosto ze stolicy Unii Europejskiej, przybyło ponad 50 młodych ludzi, którzy na co dzień spotykają się przy Polskiej Misji Katolickiej. – Na co dzień zderzam się z rzeczywistością bez Boga, bez wiary. Tu spotykam ludzi, którzy tak jak ja szukają Boga, chcą wchodzić z Nim w coraz większą zażyłość. To mnie przekonuje, że nie jestem kosmitką. To świat się odrealnił. Bez Boga nie ma życia – mówi Julia.

Prorok bez terminu ważności

Tłum młodych wylewa się z namiotu na piaszczyste ścieżki. Śmieją się, rozmawiają, śpiewają. Chwilę później wszystko milknie, pustoszeje. Tylko gdzieniegdzie – nad wodą, na polu namiotowym, na ławkach – widać małe grupki pochylone nad Pismem Świętym. Młodzi dzielą się słowem Bożym i swoim życiem. Jest to okazja, żeby opowiedzieć o tym, jak przeżywają ten czas. A przeżywają go mocno. Czasem niespodziewanie dla samych siebie. Bo przecież przyjechali tu, żeby odpocząć, zresetować się po ciężkim roku szkolnym czy akademickim. A tu nagle w tę rzeczywistość wkracza Duch Święty i ich porywa. – Pan Bóg wchodzi we wszystko, czym żyjemy, bez względu na to, jaka jest nasza aktualna kondycja duchowa. Nawet jeśli jest kiepska, Jemu to nie przeszkadza – przekonuje siostra Agata, służebniczka z Leśnicy. – Bóg jest w tym, co jest nasze, i w tym właśnie działa. To jest też doświadczenie mojego życia i powołania. Jako młoda dziewczyna poszłam na pielgrzymkę, bo chciałam się dobrze bawić, a spotkałam Pana Boga i On mnie pociągnął.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast