Bóg nie jest księgowym

Co zrobić, gdy człowiek łapie się na tym, że modlitwa staje się uciążliwym obowiązkiem?

Zmówiłem już dziesiątkę w intencji dziecka poczętego (jeszcze tylko trzy miesiące do zakończenia duchowej adopcji), a potem Koronkę do Bożego Miłosierdzia (zobowiązałem się, zapisując się do Kręgu Miłosierdzia). „Pod Twoją obronę” dla noszących szkaplerz i margaretka za księży. Uff! Koniec! Czy ta modlitwa była coś warta? A może była jedynie bezmyślną paplaniną? Czy nie lepiej modlić się własnymi słowami? A może zarzucić te formułki i już do nich nie wracać?

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz