Nowy numer 13/2024 Archiwum

Czy Wenezuela będzie zapalnikiem światowego konfliktu?

Dzisiaj mało kto przejmuje się Wenezuelą. Ale to właśnie w tym latynoamerykańskim kraju może w najbliższym czasie rozgrywać się światowa polityka.

USA grożą Chinom wojną handlową. Kim Dong-Un znowu testuje rakiety. W konflikcie Iranu z Izraelem i Arabią Saudyjską oraz wspierającymi ich Amerykanami pojawiają się głosy o rozwiązaniach militarnych. Świat niebezpiecznie stoi dziś nad krawędzią wojny. I właśnie teraz dochodzi do rozruchów w wydawałoby się mało ważnym państwie Ameryki Południowej – Wenezueli.

Wenezuelska wojna zastępcza

Wenezuela kojarzy nam się dzisiaj z strasznym kryzysem gospodarczym. Ten kiedyś najbogatszy kraj Ameryki Południowej boryka się dzisiaj z niedoborami żywności i leków. Na skraj przepaści gospodarczej Wenezuelę doprowadził socjalistyczny reżim. Wenezuelczycy już tak są zmęczeni biedą, że nikt się im chyba nie dziwi, że dążą do obalenia autorytarnych władz. Na przeszkodzie stoją jednak uwarunkowania międzynarodowe. Socjalistyczny reżim jest wspierany bardzo mocno przez Rosję. Dopóki wparcie z Moskwy jest silne, dopóty większość armii będzie stała po stronie socjalistycznych władz.

Na obalenie socjalistycznych władz bardzo mocno naciska USA. Amerykanie nie wykluczają nawet interwencji wojskowej w tym kraju. Kraj ten może stać się areną kolejnej Proxy War, czyli wojny zastępczej, pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem. Wenezuela ma ten problem, że jest krajem zasobnym w ropę naftową. A znaczna część rosyjskiego budżetu opiera się na zyskach z ropy. Jeśli Amerykanie przechylą w Wenezueli szalę na swoją korzyść, mogą zacząć znacząco manipulować ceną tego surowca, pogrążając rosyjską gospodarkę. Rosjanie mogą więc kurczowo bronić niepopularnego reżimu wenezuelskiego.

Nowi alianci i nowe państwa osi

W Wenezueli mamy obecnie dwóch, wzajemnie nie uznających się prezydentów. Poparcie dla nich pokazuje nam rozkład sojuszy światowych. Prozachodniego Juana Guaido popierają państwa NATO, większość państw Ameryki Południowej, Izrael, Japonia, Korea Południowa i Australia. Socjalistycznego Maduro popierają Rosja, Chiny, Białoruś, Turcja, Syria, Iran, Korea Północna, RPA i kilka krajów Ameryki Łacińskiej, na czele z Kubą. Podział w kwestii Wenezueli jest więc klarowny. Po jednej stronie mamy świat demokratyczny, pod drugiej mniej lub bardziej autorytarne reżimy poddające w wątpliwość obecny porządek świata.

Konflikt o Wenezuelę wpisuje się więc w większy kontekst konfliktu światowego. Autorytarne mocarstwa, takie jak Rosja i Chiny, chciałyby złamać dominację USA na świecie. Popierane one są przez wschodzące, autorytarne potęgi jak Iran i Turcja. Ameryka wydaje się obecnie zdeterminowana, aby do zmiany światowego układu sił nie dopuścić. Stąd mamy wojnę handlową z Pekinem, która ma osłabić gospodarkę Chin. Stąd mamy sankcje na Teheran, aby osłabić gospodarkę Iranu. Stąd mamy wreszcie działania przeciwko wpływom Moskwy na świecie, aby osłabić gospodarkę Rosji.


Los świata w rękach wenezuelskich generałów

Wojny światowej raczej nikt nie chce. Ale sprawy w polityce światowej mogą potoczyć się bardzo szybko. W lipcu 1914 r. też mało kto zakładał, że lokalny konflikt w Serbii zmieni się w czteroletnią hekatombę, kosztującą życie milionów ludzie. Interwencja zbrojna w Wenezueli nie jest przesądzona. Ale jeśli do niej dojdzie, może ona uruchomić efekt domina. Światowe mocarstwa mogą stanąć przeciwko sobie, uznając, że przyszedł już czas.

Wiele zależy teraz od Wenezuelskiej armii. Socjalistyczny reżim, którego ona teraz wspiera, doprowadził kraj do ruiny. Trudno się więc dziwić, że wielu Wenezuelczyków wolałby obce wojska w kraju niż rządy Maduro. Obrona socjalistycznych władz jest już tylko obroną interesów tych władz i geopolitycznych interesów Rosji. Wenezuelscy generałowie muszą się zastanowić, czy taka obrona jest warta wojny domowej w ich kraju i groźby wojny światowej.

Inwestować już w złoto?

Ale nawet, jeśli konflikt w Wenezueli rozwiązany zostanie pokojowo, to napięcia na świecie wcale się nie zmniejszą. Rosją wcale nie położy po sobie uszu i nie zrezygnuje z imperialnych ambicji. Lokalne konflikty, jak ten Iranu z Izraelem i Arabią Saudyjską, wciąż będę okazją do przepychanek wielkich mocarstw. I któraś z tych przepychanek może doprowadzić do rękoczynów.

Najlepszym dla nas rozwiązaniem byłoby rozwiązanie sporów za pomocą nacisków gospodarczych. Być może przepychanki sankcyjno-handlowe zmuszą jednych do kapitulacji a innych do kompromisu. Ale nawet takie przepychanki mogą nas sporo kosztować. Światowa gospodarka może zostać wybita z równowagi i długo do niej wracać. Dlatego warto dzisiaj się zabezpieczyć na niezbyt stabilną przyszłość, np. kupując złoto.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka