Raz straciwszy reputację, człowiek żyje swobodniej. Odwaga zerwania ze światem daje wolność.
Grzech, jak się go teraz odczuwa wszędzie, gdzie chrześcijaństwo włada lub władało niegdyś: „grzech” jest odczuciem żydowskim i żydowskim wynalazkiem, i ze względu na to tło wszelkiej moralności chrześcijańskiej w rzeczy samej chrześcijaństwo dążyło do „zżydzenia” całego świata.
Któż mógł to napisać? Fryderyk Nietzsche, patron ponowoczesności, młot na chrześcijaństwo, pupil postępowych profesorów, źródło cytatów dla modnych filozofów i teologów. Cenią go głównie za to, że bezpardonowo atakuje chrześcijan i Jezusa, którego m.in. oskarża o zbrodnię przeciw ludzkości za słowa: „Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie”. Ale czasem się Nietzschemu pióro omsknęło... Cytowane zdanie jest dla nich z oczywistych względów niewygodne. Lecz i pożądane, w punkcie, w którym mowa o grzechu jako wynalazku. Bo Nietzsche – i nie tylko on – uważał grzech i żal za grzechy, żydowsko-‑chrześcijańskie brednie, za coś godnego pogardy, a starożytnemu światu greckiemu przypisywał brak poczucia grzechu i szlachetną odwagę, która za pięknych uważa również złoczyńców. Jakby nie znał greckich tragedii, w których straszliwa siła winy i moc ściąganego przez nią przekleństwa nieodwołalnie niszczy człowieka i ludzki świat.
Otóż grzech nie jest żadnym wynalazkiem, ale prawdziwym i potwornym ciężarem człowieka. Z którego winą, śmiertelną raną przez grzech zada(wa)ną, nie może on sobie poradzić bez Innego. Jest ciężarem, od którego musi nas uwolnić Ktoś Inny – jeśli chcemy i mamy być wolni. Właśnie tego dotyczyło wielkopostne otwarcie, kiedy to nad posypywaną popiołem głową usłyszeliśmy słowa Kogoś Innego: „Nawracajcie się (greckie: metanoeite) i wierzcie w Ewangelię”.
Czym właściwie jest chrześcijańskie nawrócenie/metanoja? Procesem od-wrotu i po-wrotu, procesem, w którym chodzi o coś znacznie więcej niż o jednorazowy akt myślenia, odczuwania czy pragnienia. Chodzi o powrót egzystencji do samej siebie, o ruch do wewnątrz, do ostatecznej głębi człowieka. Ale nie do tego obszaru, który jest potwierdzeniem naszego egotyzmu i narcyzmu, zamknięciem w kręgu „samorozwoju” przy oklaskach znieprawionego sumienia. Chodzi o odwrót/powrót: o opuszczenie siebie i zwrócenie się do wołającego i przychodzącego z zewnątrz Boga, do owego Kogoś Innego, do „Ty”, które otwiera życie i właśnie przez to je wyzwala. Odwrót od fałszywego siebie jest tu powrotem do Boga i tym samym do prawdziwego siebie. Dlatego metanoja jest równoznaczna z posłuszeństwem i wiarą. Nie jest ona jedną z chrześcijańskich postaw, ale podstawą postaw. Być chrześcijaninem znaczy zmieniać się nie tylko pod pewnym względem czy w konkretnym czymś, ale aż po ostateczną podstawę swego bytu i istnienia. Ku Bogu.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się