Lednica jest już inna. Grób o. Jana Góry nadał jej dodatkową perspektywę eschatologiczną. Lednica jest taka sama. Młodym nadal udaje się ściągać Ducha Świętego. Tam Go widać, słychać i czuć.
Oglądając transmisję nawet w najlepszym telewizorze, nie doświadczy się fenomenu tego spotkania tak, jak uczestnicząc w nim. Pachnie skoszona trawa, spomiędzy karimat i koców wyglądają na słońce stokrotki i maki, za Bramą Rybą kusi chłodem Jezioro Lednickie, ale nikt nie idzie się kąpać. Zebrani szukają wody żywej gdzie indziej – we wspólnocie, słowie Bożym, liturgii, Eucharystii. Przed dwudziestu jeden laty widziałam, jak Lednica się rodzi. Teraz mogę stwierdzić, że czas nie ma znaczenia, bo ona ciągle jest na starcie. Startując w dorosłe życie, młodzi wciąż wyruszają z niej, wybierając Jezusa. Choć półtora roku temu umarł o. Góra, charyzmatyczny twórca Lednicy i jej wieloletni organizator, ona nie umarła, ale żyje i pozostaje fenomenem.
Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.