Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Męczennik z Dachau

75 lat temu w KL Dachau zamęczono ks. Emila Szramka, jednego z wielu kapłanów, którzy oddali życie za wiarę w czasie II wojny światowej.

Ksiądz chorował od dawna,  a w styczniu 1942 r. trafił do obozowej izby chorych, gdzie masowo wykańczano chorych więźniów. 13 stycznia 1942 r., naraził się „pielęgniarzowi” jakąś drobnostką. Za karę został postawiony na dłuższy czas pod kranem z zimną wodą i wkrótce później zmarł. Rodzinę powiadomiono, że zgon nastąpił „mimo lekarskiej opieki i wszystkich będących do dyspozycji środków lekarskich” w wyniku ataku serca. 

Choć pochodził z plebejskiej rodziny spod Raciborza, dzięki studiom, wytrwałej pracy oraz pasji stał się jednym z najbardziej znanych koneserów sztuki i bibliofilii. Zgromadził cenną kolekcję książek i dzieł sztuki, które Niemcy rozkradli po jego aresztowaniu. Był światowcem, biegle posługującym się kilkoma językami, szanowanym i cenionym zarówno w kręgach kościelnych, jak i świeckich. Jego publikacje naukowe, a zwłaszcza rozprawa o socjologicznych uwarunkowaniach kwestii narodowościowej na Górnym Śląsku wyprzedzały epokę. Był polskim patriotą, ale pracując w wielonarodowościowej społeczności zabiegał przede wszystkim o rozwój życia duchowego parafian.  Nie było to łatwe. Namiętności polityczne i walka narodowościowa dotykały także Kościoła. Katolicy niemieccy skarżyli się Stolicy Apostolskiej na rzekome szykany ze strony miejscowych władz kościelnych. Natomiast polska administracja, kierowana przez wojewodę Michała Grażyńskiego domagała się redukcji nabożeństw w języku niemieckim. Ks. Szramek był w centrum tych zmagań. Od 1926 r. z nominacji papieża Piusa XI, gdyż jego poprzednik ks. Teodor Kubina został biskupem częstochowskim, kierował katowicką parafią mariacką, najbardziej prestiżową placówką duszpasterską w stolicy polskiej części Górnego Śląska. Większość jego parafian stanowili Niemcy, często członkowie elity politycznej, kulturalnej oraz finansowej miasta. Dalece nie wszyscy pogodzili się z faktem, że Katowice stały się polskim miastem. Szramek gorliwie pracował zarówno wśród Niemców, jak i Polaków, zakładając dla obu grup stowarzyszenia, organizując pracę charytatywną, a także wspierając grupy młodzieżowe. Jego aktywność nie wpisywała się w ciasny model patriotyzmu, który topornie i wyrządzając wiele szkód sprawie narodowej na tym terenie lansowała śląska sanacja. W czasie studiów teologicznych we Wrocławiu angażował się w działalność tajnej polskiej narodowej organizacji ZET, a w czasie powstań śląskich oraz plebiscytu działał na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski. Niemcy napadli wtedy na niego i go pobili. Pomimo tego, gdy w latach 30. administracja państwowa domagała się redukcji niemieckich nabożeństw, stanowczo odmówił. Miał przy tym świadomość, że wielu jego parafian, uważających się za Niemców, miało polskich przodków. Dlatego, kiedy w czerwcu 1939 r. informował o rozporządzeniu Biskupa Katowickiego o likwidacji nabożeństw ze śpiewem i kazaniem w języku niemieckim  powiedział, że wprawdzie parafianie nie będą mogli podczas nabożeństw używać swego języka ojczystego (Muttersprache), za to mogą odświeżyć znajomość języka dziadków (Grossmuttersprache), a więc polskiego. Niemcy nie zapomnieli mu tego wystąpienia.

W opinii gestapo

Kiedy jesienią 1939 r. gestapo nakazało Szramkowi opuścić parafię i przenieść się do Generalnego Gubernatorostwa, odmówił. Gdyby wypełnił polecenie, prawdopodobnie doczekałby końca wojny. Był jednak przekonany, że powinien pozostać ze swymi parafianami. Od decyzji odwołał się do Berlina. W liście do szefa gestapo Heinricha Müllera oraz ministra ds. wyznań Hannsa Kerrla podkreślał, że dzięki wykształceniu czuł się „związany kulturowo z narodem niemieckim”. Zwracał uwagę na swoje zaangażowanie na rzecz duszpasterstwa niemieckich katolików oraz zapewniał, że będzie respektował nowy porządek. Odpowiedzi nie uzyskał, za to 10 kwietnia 1940 r. po południu pod parafię mariacką podjechał samochód gestapo i od jednego z funkcjonariuszy proboszcz usłyszał, że jest aresztowany. Pozwolono mu tylko wejść do kościoła, gdzie modlił się dłuższą chwilę. Następnego dnia jednym z pierwszych transportów pojechał do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie otrzymał numer 21987.  Dlaczego aresztowano kapłana, mającego znakomitą opinię także wśród niemieckich katolików? Nie było to przypadkowe. Wiosną 1940 r. Niemcy w ramach tzw. Intelligenzaktion, prowadzonej na ziemiach włączonych do III Rzeszy, aresztowali na Górnym Śląsku kilkuset przedstawicieli polskiej inteligencji: duchownych, nauczycieli, działaczy politycznych i społecznych, przedstawicieli wolnych zawodów. Ks. Szramek znalazł się na liście, gdyż był jednym z liderów miejscowej polskiej inteligencji. Były jednak, jak sądzę, także inne motywy tej decyzji. Można się ich doszukać w piśmie Rudolfa Mildnera, szefa katowickiego gestapo. Adresatem listu są niemieckie władze, co także jest godne zauważenia. Świadczy bowiem o tym, że protesty niemieckich katolików przeciwko aresztowaniu ks. Szramka były tak silne, że zażądano od gestapo wyjaśnień. W ocenie Mildnera proboszcz mariacki wyróżniał się pod względem moralnym i duchowym. „Jego radykalnie polska aktywność jest zatem tym niebezpieczniejsza”, pisał. Przyznawał, że także wobec swych niemieckich parafian „zachowywał się nienagannie”,  ale zarazem – dodał – wywierał zgubny wpływ „na ducha niemieckiego”. Musiał więc zostać usunięty nie tylko jako polski patriota, ale także lider całej miejscowej społeczności katolickiej. W tym kontekście warto odnotować incydent, do którego doszło wiosną 1940 r. W parafii mariackiej odbywał się pogrzeb lokalnego działacza NSDAP. Na czele konduktu stanął ktoś z flagą ze swastyką. Wtedy ks. Szramek polecił, aby pogrzeb poprowadził ministrant z krzyżem. „Najpierw krzyż, a potem ta szmata” miał głośno ustalić porządek konduktu. Aresztowanie nastąpiło wkrótce po tym, być może na skutek donosu jednej z osób, które słyszały te słowa.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy