Co z tym karmieniem?

Ogromna większość matek, jeśli już musi nakarmić dziecko w miejscu publicznym, robi to subtelnie.

Jak Polska długa i szeroka nie milkną komentarze dotyczące procesu, który wytoczyła klientka pewnej restauracji. Poszła do lokalu z małym dzieckiem, dziecko zgłodniało. A że niemowlęta nie jedzą schabowych z ziemniakami, nakarmiła je matka tym, co dla malucha najlepsze. Obsługa jednak poprosiła o opuszczenie stolika i (według różnych źródeł) wskazała toaletę lub korytarz jako miejsce godniejsze do karmienia małego człowieka. Matka postanowiła zareagować. Stąd proces. I komentarzy „przeciw publicznemu karmienia piersią” powstało milion. Najobrzydliwsze to porównujące podawanie pokarmu dziecku z... defekacją. Prymitywna argumentacja: „jednego i drugiego, jako 
czynności intymnych, nie robi się publicznie”. Z tego typu „mądrości” wyzierają ogromna niechęć do matek, dzieci i macierzyństwa, własne fobie i elementarny brak szacunku do innych ludzi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska