W naszej historii przekraczanie granic między różnicą poglądów a pogardą i nienawiścią bywało bardzo kosztowne.
Ponownie przypominam „Modlitwę o wschodzie słońca” N. Tenenbauma przejmująco śpiewaną przez Przemysława Gintrowskiego i Jacka Kaczmarskiego. Dlaczego tak uparcie do niej wracam? Bo w naszej historii przekraczanie granic między różnicą poglądów a pogardą i nienawiścią bywało bardzo kosztowne. Sąsiedzi zawsze byli silni nie tylko wojskiem, gospodarką i terytorium, lecz także poczuciem pewności własnych racji oraz pragnieniem politycznej dominacji. Wewnętrzne podziały podsycane nienawiścią i pogardą Polaków wobec Polaków były dla nich bardzo wygodne. Nie przypadkiem wymiana inwektyw między rządzącymi a opozycją odwołuje się do Targowicy, Jałty, resortowych dzieci, moherów, chamów i faszystów.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.