Mistrz Jedi mówi „Zdrowaś, Maryjo”

Zanim jako Obi Wan wyratował z opresji księżniczkę Leię, sam został uratowany. Pomocy doświadczył w Kościele, którego… nie znosił.

Ta historia nie zapowiadała się dobrze. W niczym nie przypominała efektownego happy endu rodem z Hollywoodu, z niebem skrzącym się sztucznymi ogniami oraz nieodłącznym „i żyli długo i szczęśliwie”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz