Nowy numer 23/2023 Archiwum

Znaleźli grób Inki?

Jeden ze szkieletów znalezionych na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku to szczątki młodej kobiety z przestrzeloną czaszką. Czy to Danuta Siedzikówna?

Sanitariuszka i łączniczka „Inka” została rozstrzelana razem z Feliksem Selmanowiczem „Zagończykiem” 28 sierpnia 1946 roku. Oboje byli podkomendnymi słynnego majora „Łupaszki”. W dniu śmierci Danka miała na sobie letnią sukienkę. Za sześć dni skończyłaby 18 lat. Alojzy Nowicki, który w latach 1946–1947 był zastępcą naczelnika Aresztu Śledczego w Gdańsku, ze szczegółami pamięta, jak umierała. – Pluton egzekucyjny składał się z 10 młodych chłopaków. Kiedy padł rozkaz wykonania wyroku, żaden z nich nie odważył się strzelić w kierunku dziewczyny. „Inka” nie została trafiona, mimo to upadła na ziemię. Wściekły dowódca plutonu egzekucyjnego podszedł, by ją dobić. Wtedy ona krzyknęła: „niech żyje Łupaszko!” – wspomina. Prawdopodobnie, po 68 latach od wykonania wyroku, zostało odnalezione miejsce jej pochówku...

Pomoc z całej Polski

Pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej 10 kwietnia na cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku rozpoczęli poszukiwania miejsc pochówków „Inki” i „Zagończyka”, a także innych ofiar reżimu komunistycznego. Decyzja o podjęciu prac w tym miejscu wiązała się z przełomowym odkryciem Waldemara Kowalskiego z Muzeum II Wojny Światowej.

Naukowiec w gdańskim Archiwum Państwowym odnalazł pismo zaadresowane do rodziny „Zagończyka”, które najprawdopodobniej nie zostało wysłane. Zawiera ono informację, że ten żołnierz AK został pochowany na dawnym cmentarzu bezwyznaniowym, który dziś jest częścią cmentarza Garnizonowego. Dokument zawiera także numer tabliczki – 137, która została umieszczona przy grobie. Badacze na zasadzie analogii przyjęli, że „Inka” została pochowana w jednej mogile z „Zagończykiem” lub w sąsiednich grobach o numerach 136 lub 138. Zespół kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka pracował przez 10 dni, codziennie od 7.00 do 17.00. Do poszukiwań szczątków żołnierzy wyklętych dołączyli wolontariusze z całej Polski. Byli wśród nich kibice piłkarscy, księża, pracownicy naukowi, studenci. – Przyjechałem z Poznania, gdy tylko dowiedziałem się, że prof. Szwagrzyk rozpoczął badania. Postawa „Inki” i „Zagończyka” w obliczu śmierci jest świadectwem wielkiej odwagi i miłości do ojczyzny. Pomoc w poszukiwaniu ich zapomnianych grobów jest formą podziękowania – mówi Jan Kiernicki. – Moja obecność tutaj wynika z potrzeby serca – podkreśla Anna Kotowicz z Olsztyna. – Żołnierze wyklęci, pogrzebani w bezimiennych mogiłach, oddali życie za wolną Polskę i należy im się godny pochówek – dodaje. W poszukiwaniach pomagali też ludzie z Gdańska i okolic. Ci, którzy nie byli w stanie kopać, przynosili znicze, polskie flagi, modlili się za ofiary komunizmu. Wzmożona praca kilkudziesięciu wolontariuszy i naukowców przyniosła efekty. W sumie odkopanych zostało 15 szkieletów.

Kobieta z przestrzeloną czaszką

– Niemal wszystkie odnalezione przez nas szkielety znajdowały się w bardzo płytkich jamach grobowych, na głębokości od 40 do 60 centymetrów. Część pochowana została w drewnianych skrzyniach bez wieka, inni byli wrzuceni do dołów twarzami do ziemi. To wszystko wskazuje, że mamy do czynienia ze szczątkami ofiar komunizmu, straconych i zmarłych w więzieniu w Gdańsku – tłumaczy prof. Szwagrzyk. Wśród odnalezionych żołnierzy wyklętych naukowcy z IPN znaleźli m.in. szczątki młodej kobiety z przestrzeloną czaszką. Podobny ślad po kuli widoczny był również w szczątkach mężczyzny, który został pochowany tuż obok kobiety. Z jakim prawdopodobieństwem można powiedzieć, że natrafiono na groby „Inki” i „Zagończyka”? – Dopiero wynik badań genetycznych ostatecznie potwierdzi lub zaneguje tożsamość odnalezionych szkieletów. Tego typu badania mogą potrwać kilka tygodni, a nawet miesięcy – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk. – Każdy z nas chciałby oficjalnie powiedzieć, że są to szczątki bohaterów, których poszukiwaliśmy. Jednak na to jeszcze za wcześnie, mimo wielu przesłanek, które dają nam podstawy do optymizmu – uzupełnia.

Co dalej?

Na cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku w latach 40. i 50. ubiegłego wieku mogło zostać pochowanych kilkadziesiąt osób zabitych na podstawie wyroków śmierci, głównie za działalność w organizacjach niepodległościowych. Wśród nich może być też niezwykle zasłużony Stanisław Kulik, żołnierz organizacji „Miecz i Pług”, dowódca AK oraz WiN. – Pseudonimy Danuty Siedzikówny i Feliksa Selmanowicza stały się symbolami. „Inka” jest wręcz postacią kultową. Powstają piosenki, teledyski i filmy opowiadające o jej losach. Chciałbym jednak, by także inni spoczywający na tym cmentarzu w Gdańsku doczekali się obszernych opracowań, a ich nazwiska zaczęły funkcjonować w świadomości społecznej – zaznacza prof. Szwagrzyk. Niestety, podczas badań prowadzonych od 10 do 19 września w Gdańsku nie udało się odnaleźć wszystkich pochowanych w tym miejscu żołnierzy wyklętych. – Obszar więziennych pochówków jest ogromny. Dlatego potrzebujemy jeszcze co najmniej 4 tygodni, by wydobyć wszystkie szczątki. Może być ich nawet kilkadziesiąt – informuje prof. Szwagrzyk. – Zapewniam, że wrócimy na cmentarz Garnizonowy w poszukiwaniu kolejnych bohaterów podziemia niepodległościowego. Zrobimy wszystko, by było to wiosną następnego roku.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast