Redakcja jak sanktuarium

Nie wiadomo, co bardziej bulwersuje: zawartość nagrań czy działania, jakie państwo podjęło już po ich publikacji wobec dziennikarzy.

W środę 18 czerwca w redakcji „Wprost” dwa razy pojawili się oficerowie ABW. Najpierw na zlecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga zażądali wydania nośników z nagraniami rozmów polityków i szefa NBP, opublikowanych przez tygodnik. Gdy spotkali się z odmową, wrócili z dwoma prokuratorami i w asyście policji, by przeprowadzić formalne przeszukanie. Nie udało im się to, bo dziennikarze też wezwali posiłki. Trwająca wiele godzin próba zdobycia „dowodów przestępstwa” transmitowana była na żywo w telewizjach informacyjnych i relacjonowana w sieci. W jej finale, ok. 23.00, gdy na polecenie prokuratora Józefa Gacka dwaj funkcjonariusze ABW chcieli siłą wyrwać redaktorowi naczelnemu laptop, pospolite ruszenie wyważyło drzwi. W tej sytuacji goście musieli opuścili redakcję z pustymi rękami, porzucając… teczkę z materiałami operacyjnymi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko