Nowy numer 17/2024 Archiwum

Alfabet Putina

Co jeszcze można napisać o czekaniu na wojnę, która już trwa od dawna?

Wojska rosyjskie 40 km od granicy z Ukrainą, 35 km od granicy, 15 km… dziś już 1 km. Separatyści organizują wiece, demonstracje, wreszcie zajmują budynki rządowe, w końcu strzelają, okupują miasto, wojska ukraińskie próbują je odbić. I tak dalej.

Słyszymy to od tygodni. A właściwie od miesięcy. Bo wojna została wypowiedziana Ukrainie już w zeszłym roku. Agresorem od początku była Rosja. Najpierw była to wojna „aksamitna”: rękami marionetki Janukowycza miała rozbić pokojowe demonstracje bardziej świadomych tego, kim są, Ukraińców. Otwarta wojna została wypowiedziana, gdy marionetka musiała uciekać „z pracy”. „Kolonia” wymknęła się spod kontroli, więc trzeba było przejść do planu B.

Dzisiaj trudno powiedzieć, czy realizowany jest plan C, czy już D, a może nawet i E. Pewne jest to, że rosyjski alfabet wojenny jest o wiele dłuższy. A jeśli będzie trzeba – to i alfabet się wydłuży. Z prostego powodu: nie ma już odwrotu od realizacji odbudowy ZSRR. Niech się nazywa nawet inaczej – ale cel jest ten sam, nieskrywany zresztą przez Putina. Trzeba się chyba nazywać Gerard Depardieu, by tego nie widzieć. A jeśli cel odbudowy imperium nie jest możliwy środkami „aksamitnymi”, pozostają środki „ołowiane”.

To nie tylko efekt „zdenerwowania” rodziny KGB, rządzącej na Kremlu. To część większego projektu, który wynika z przekonania, że Rosja jest odmienną od całej reszty świata cywilizacją. Nie bez powodu właśnie teraz powstaje dokument, przygotowywany na zlecenie Putina przez rosyjski resort kultury, który ma na celu ogłosić nowy dogmat: Rosja nie jest ani Europą, ani Wschodem. I przyznajmy – Władimir Władimirowicz w tym akurat ma rację.

Tyle, że nie jest to tylko intelektualna zabawka Putina. Dogmat o wyjątkowości Rosji – czy szerzej, świętej Rusi, jak wierzy Patriarchat Moskiewski – jest elementem doktryny, która nakazuje i usprawiedliwia podboje imperium: przynajmniej do granic dawnej „świetności”. Jest tu mieszanka i nacjonalizmu, i mesjanizmu, i teologii. Nie bez powodu Dostojewski mówił: „Wszystkie rosyjskie potworności są o tyle dobre, że są narodowe, a skoro są narodowe, to są również religijne, a tym samym są dobre w dwójnasób. Rosja jest pełna grzeszników, sama jednak – jak Kościół - jest święta i bezgrzeszna”.

W to ostatnie ponad 88 proc. Rosjan każe wierzyć rosyjska telewizja, która usprawiedliwi każde działanie na Ukrainie. Bo tyle – według nowych sondaży – Rosjan popiera działania Putina na Ukrainie i prawie dokładnie tyle samo jednocześnie swoją wiedzę o świecie i Rosji czerpie wyłącznie z państwowej telewizji. A zatem to, co dla nas jest czarnym humorem (Z kim graniczy Rosja? Z kim chce. A z kim chce? Z nikim), dla Rosjan jest najwyraźniej racją stanu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny