„Odpowiedzieli Mu: »Panie, chodź i zobacz«. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: »Oto jak go miłował!«”
Często w natłoku przerastających nas kłopotów zadajemy sobie pytanie, dlaczego Jezus zwleka. Czemu nie interweniuje, kiedy potrzebujemy Jego pomocy. Nasza nadzieja topnieje. Gdy przychodzą śmierć, rozpacz, ból,, potrafimy już tylko wołać: „Panie, gdybyś tu był, to wszystko by się nie wydarzyło…”. Tymczasem Jezus jest. Wzrusza się naszą niedolą i płacze tak, jak zapłakał przy grobie swojego przyjaciela. Czytając słowa z dzisiejszej Ewangelii, zastanawiamy się, nad kim właściwie Jezus zapłakał… Czy nad Łazarzem, którego za chwilę wyprowadzi z grobu? A może nad jego bliskimi, którzy, choć pogrążeni w głębokim smutku, już za moment przeżyją radość, jakiej nigdy dotąd nie doświadczyli? Może Jezus płacze nad dramatem śmierci, której Bóg nie chciał, a która weszła na świat przez zawiść diabła? Płacze nad śmiercią, która sama w sobie nie ma żadnego piękna, jest przeważnie bólem rozstania i cierpieniem… Jak dobrze, że jest Jezus, który ze śmierci wyprowadza życie. Jeśli Mu uwierzę, ujrzę chwałę Bożą. Jeśli Mu uwierzysz, zmartwychwstaniesz.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.