Niepodległość żadnemu narodowi nie jest dana raz na zawsze.
Ukraiński Krym jest dla nas ważny – tak jak dla II Rzeczypospolitej była ważna zdemilitaryzowana Nadrenia. To jej remilitaryzacja upewniła Hitlera o bierności Zachodu i umożliwiła skierowanie ekspansji na Wschód, najpierw ku Austrii i Czechom, potem ku Litwie (któż dziś pamięta zabór Kłajpedy?) i zaraz potem przeciw Polsce. Formalnie zresztą chodziło nie o Polskę, tylko o zjednoczenie z Rzeszą niemieckiego państewka – Wolnego Miasta Gdańska. A faktycznie – o izolację międzynarodową Rzeczypospolitej, o rozbicie naszego przymierza z Francją i (potencjalnie, a potem rzeczywiście) z Anglią. Sama ludność Gdańska w najbardziej demokratyczny sposób pragnęła przyłączenia do totalitarnej Rzeszy: takie to są paradoksy demokracji. We wrześniu 1939 roku Marcel Déat pytał Francuzów: „Czy warto umierać za Gdańsk”. W pokoleniu naszych dziadków nikt nie miał wątpliwości, że warto się bić, żeby koszary w Trewirze pozostały puste.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.