Niech psy i koty gadają

Stojąc nad żłóbkiem, cieszę się, że Jezus, choć przez chwilę, w naszych dyskusjach o Kościele, wierze i świecie znów ma swoje pięć minut. 


Polską tradycją jest, że mniej więcej od początku grudnia rodacy wylewają krokodyle łzy nad komercjalizacją świąt, a ubiczowawszy się – szparko ruszają na zakupy. Im jestem starszy, tym przedświąteczny rozkwit handlu mniej mi jakoś przeszkadza. To dobrze, że mogę wcześniej kupić i zaplanować, co trzeba, to dobrze, że ci, którzy mi coś sprzedają, mają pracę (a to, że idąc do sklepu, kupuję milion niepotrzebnych rzeczy, to już przecież wyłącznie moja, a nie sklepu wina). Tak dla porządku zastanawiam się jednak czasem, co by było, gdyby postulaty świątecznych radykałów rzeczywiście się spełniły, gdyby nie było sklepów, ubranych na czerwono grubasów z białymi brodami, całego tego „ho, ho, ho“ i nieśmiertelnego przeboju „White Christmas“ ? 


Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Szymon Hołownia