Nowy numer 38/2023 Archiwum

Urodziłam się na scenie

O pięćdziesięciu latach pracy artystycznej, miłości, która daje siłę, i o prawdziwej kobiecości z Haliną Frąckowiak rozmawia Agata Puścikowska.

Agata Puścikowska: Przeczytałam, że gdyby na świecie było mniej Lady Gagi, a więcej Haliny Frąckowiak, świat byłby lepszy. Czy zna Pani twórczość Lady Gagi?

Halina Frąckowiak: Postać znam, bo czasem czytam prasę kolorową. Pani Gaga głos ma nawet dość dobry. Ale w śpiewaniu nie chodzi o sam głos. Tak naprawdę liczą się duch, wrażliwość, serce. Gdy się śpiewa, tworzy dla innych, liczy się to, co czujemy, co mamy wewnątrz. Oczywiście nad głosem trzeba pracować: bez ćwiczeń nie ma dobrego wykonania. Głos to instrument, o który należy dbać, więc staram się ćwiczyć codziennie. Ale by tworzyć, stokroć ważniejsze jest wszystko, czym się karmimy wewnętrznie: lektura, ludzie wokół, relacje, uczucia. Jesteśmy w dużym stopniu tym, co otrzymujemy od otoczenia. Doskonale widać to u dzieci: są takie, jak czytane przez nie książki, oglądane filmy, uczucia, które otrzymują od dorosłych…

A czym karmiła się mała Halinka?

Byłam od początku duszą artystyczną. Pisałam wiersze, fascynowała mnie poezja, co przecież mocno kształtuje osobowość, wrażliwość. Wiecznie chodziłam z głową w chmurach i nosiłam różowe okulary, przez które patrzę na świat i ludzi do dzisiaj. Kiedy zaczęłam śpiewać, wiedziałam, że to coś, co jest mi najbliższe. Miałam 16 lat, gdy z koleżanką poszłyśmy na koncert Czerwono-Czarnych, którzy firmowali konkurs młodych talentów. Spośród 4 tys. młodych ludzi wybrano mnie do finałowej Złotej Dziesiątki. I już zostałam na scenie. A gdy coś do mnie przychodzi samo, nie uciekam przed tym. Przyjmuję to. Tak było z profesjonalnym śpiewaniem.

Pani motto życiowe to słowa z piosenki: „Idę dalej… Pomimo smutku, który pozostaje w środku”. Trudno przyjąć smutek?

Żadnych trudnych uczuć i wydarzeń nie odrzucam. One są głęboko we mnie, ale sytuacje trudne trzeba godnie przeżyć. Ja radzę sobie z nimi w odosobnieniu, w dużej ciszy. Dramat trzeba przepracować i przejść jak rzekę, by wyjść na drugi brzeg. Odejścia bliskich, dramatów w szerszym lub węższym wymiarze nie można zagłuszyć. Nie da się zapomnieć, wchodząc w wir życia, w pracę. Tego robić nie należy. Gdy coś przeżywam, zastanawiam się, analizuję i zadaję sobie pytanie: „dlaczego?”. Ale w końcu przychodzi taki moment, gdy niezależnie od siły zdarzeń wiem, że trzeba iść dalej.

Nie wszystko zależy od nas…

To prawda. Ale jednocześnie od naszych wyborów zależy wiele. W 1990 r. miałam zaplanowane koncerty, na które nie chciałam jechać. Uległam jednak namowom. W drodze miałam poważny wypadek. Leżałam w szpitalu 8 miesięcy. Zastanawiałam się potem, dlaczego tak się stało. Może to był błąd, może trzeba było bardziej słuchać siebie i wtedy do wypadku by nie doszło? Każdy z nas dokonuje wyborów, idzie jakąś drogą. Ale przecież jesteśmy omylni. I czasem z tej jednej, dobrej drogi się zbacza. Bo ktoś nas zwiedzie, bo posłuchamy złych podszeptów i popełnimy błąd. Nie wszystko zależy od nas, ale trzeba żyć tak, by nawet gdy zejdziemy z obranej drogi, umieć na nią powrócić.

W życiu najważniejsze jest…

Najważniejsza jest miłość! Kochamy, bo jesteśmy stworzeni przez Miłość i do miłości. To jest nasza siła. Nigdy nie przestaje się kochać ludzi, których się kochało. Oni są w nas i z nami. Z czasem mamy tej miłości od ludzi więcej i więcej. Moja mama, która odeszła cztery lata temu, była osobą bardzo ciepłą, dobrą. Mama nigdy nie mówiła o nikim źle. Zawsze była życzliwa ludziom. Zostałam nasycona jej miłością. Mimo że rodzice się rozwiedli, ojciec odszedł, mama nigdy nie blokowała ani mnie, ani bratu kontaktów z nim. Uczyła nas szacunku do ojca. Wykształcała we mnie i w bracie świadomość, że miłość, ciepło do ludzi to rzecz naturalna. Nauczyła nas też dobrych relacji, pomagania sobie, przyjaźni. Przyjaciele są więc w moim życiu ogromnie ważni. Ja ogólnie lubię się z ludźmi przyjaźnić. A jeśli czuję, że ktoś, na kim mi zależy, tworzy dystans, barierę, nigdy jej nie przekraczam.

Jest Pani psychologiem...

Po maturze miałam zdawać na psychologię. Muzyka przyszła wcześniej, zaczęłam śpiewać. Studia musiały poczekać ponad 20 lat. Ale zrealizowałam swój plan.

To chyba nie było proste: osoba dojrzała, znana piosenkarka, idzie na studia…

Wymagało samozaparcia. Ale ja, mimo iż nie jestem zbyt waleczna, mam sporo siły. Dałam radę.

Bez waleczności obecnie chyba nie zrobiłaby Pani kariery muzycznej…

I szczerze mówiąc, nie chciałabym. Obecne kariery rodzą się często w krzyku, ciągłej walce. Młodzi artyści ulegają presji rynku, show-biznesu. Wydaje mi się, że kiedyś prawdziwe talenty się nie marnowały. Teraz młodzi ludzie prezentują siebie zgodnie z zapotrzebowaniem. Trudniej im wydobyć swoją prawdę, trudniej im zajrzeć w głąb siebie. A bez tego nie ma prawdziwego ducha twórczości. Miałam mnóstwo szczęścia 50 lat temu, gdy zaczynałam śpiewać. W wieku 17 lat miałam już cały recital, napisany tylko dla mnie. Śpiewałam własne piosenki: z dobrymi melodiami i dobrymi tekstami. Dziś niewiele utworów ma przesłanie, które zapamiętuje także serce. To również efekt poddawania się rynkowemu zapotrzebowaniu na blichtr, młody artysta nie umie tupnąć nogą i powiedzieć „nie”. Dzięki wspaniałym ludziom, których poznałam na początku kariery, mogła rozwijać się moja twórcza odwaga. Obawiam się, że niewielu młodych artystów ma obecnie podobny komfort.

Komfortowe 50 lat pracy na scenie…

Nie zawsze było idyllicznie. Czasami bywało naprawdę bardzo trudno. Ale tych 50 lat nie zamieniłabym na żadne inne. To moja droga, moje całe życie, bo urodziłam się 50 lat temu, właśnie na scenie. A pracę traktuję jak najlepszy sposób na odmładzanie. Właśnie wydaję nową płytę, podsumowującą całą moją twórczość. To zbiór „50 piosenek na 50 lat”. Wybór autorski. Na płycie znajdą się przeróżne piosenki, wielu autorów, pochodzące z różnych lat mojej pracy. Wybrałam zarówno szlagiery, piosenki bardzo znane, jak również mniej znane, nostalgiczne, religijne. Wybrałam tylko 50 z ponad 200. To nie było proste.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast