W Żorach pasjonaci zakładają katolicki klub motocyklowy.
Gienek Śmietana, 62-letni emerytowany górnik przodowy i strzałowy z kopalni „Moszczenica”, przyjechał z Żor-Baranowic hondą 1100 sabre. Obok na motocyklach mknęli jego młodsi przyjaciele, wśród nich zięć Tomek Noworyta. Z rykiem silników zajechali przed kościół Miłosierdzia Bożego w Żorach. Stojąc przy ponad 150 maszynach, wzięli udział w polowej Mszy św. Sezon motocyklowy 2013 został oficjalnie otwarty.
Co powoduje, że dorośli faceci, ale i niektóre kobiety tak kochają ten basowy pomruk motocyklowych silników? – Jazda! Przyjemność! Wolność! Świeży wiatr we włosach, kierych ni mom! – śmieje się Gienek. Zaczął właśnie trzeci sezon jazdy. I to od Mszy świętej. Gienek należy do Żorskiego Bractwa Motorowego, które wspólnie z Catholic Motorcycle Club „Souls Hunters” organizuje otwarcie sezonu z Eucharystią. Ten drugi, właśnie tworzący się klub, grupuje zaangażowanych katolików, których łączy motocyklowa pasja. Ekipa stara się o rejestrację i wybiera się do arcybiskupa z prośbą o przydzielenie kapelana. Szefem jest Boguś Świerczek, jeżdżący imponującym trójkołowcem, szafarz Komunii św. z Żor. Są tam też nauczyciele, górnicy, szef straży pożarnej, policjanci z Żor i Rybnika. Zdaniem Krzysztofa Ścibika z katolickiego klubu, stereotyp motocyklisty jako osoby jeżdżącej niebezpiecznie jest często krzywdzący. – Chcemy promować dobre zachowania na drodze. Jeździmy poprawnie, przestrzegamy przepisów. Cieszymy się, że tak dużo młodych dotarło na tę Mszę, że im zależy na jeździe poświęconym motocyklem – mówi. A ks. Krzysztof Patas, który przyjechał na hondzie VFR 1100, dodaje: – Wielu mogłoby być zaskoczonych, gdyby się dowiedzieli, jak dużo wśród motocyklistów jest szafarzy, lektorów czy ministrantów.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się