Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Ogarnij się, leszczu!

– Chwast rośnie tak samo jak kwiatek, ale z chwasta nie wyciągniesz nic dobrego. Tylko rzuca cień i przeszkadza rosnąć innym. Teraz decydujesz, co posadzisz w doniczce swojego życia – usłyszeli kaczyccy gimnazjaliści od swojego gościa.

Kiedy miał 1,5 roku, musiał zamieszkać w domu dziecka, bo rodzice – alkoholicy trafili do więzienia. Kiedy miał lat 12, przedawkował narkotyki i omal nie umarł. Dotknął dna – kradł, zadawał się z blokowymi bandytami. Pogotowie opiekuńcze, znowu dom dziecka, katolicki ośrodek leczenia uzależnień w Bytomiu. Tam dowiedział się o Jezusie. Mówił: „Jezu, jeżeli naprawdę jesteś, to pomóż mi, zmień moje życie”. Nie stało się to tak od razu. Znów się stoczył. Ale Jezus nie pozostał obojętny na jego wołanie. Podesłał mu ludzi, którzy uratowali jego życie. Skończył technikum, studia, zajął się sportem i pracą pedagogiczną. Dziś, jeżdżąc po Polsce, raper Dobromir „Mak” Makowski dociera do szkół, domów dziecka, domów poprawczych i zakładów karnych ze swoim programem profilaktyki przeciw uzależnieniom: „Rap Pedagogia”. Mówi młodzieży, że można żyć inaczej.

Nie waha się mówić o Jezusie, który uratował jego życie. W Kaczycach opowiadał gimnazjalistom o najbardziej dramatycznych dniach swojego życia. – Nie interesowały mnie wykłady nauczycieli i pedagogów. Pierwszy raz dostałem ostrzeżenie w wieku 12 lat – dotarło do mnie: „Makowski, leszczu, ogarnij się”. Ubliżałem Bogu, mówiłem Mu: „Jeśli jeszcze raz mieliby Cię ukrzyżować, to sam bym Cię ukrzyżował”. Dobromir nie tylko mówił, ale i rymował. Zapraszał gimnazjalistów do improwizacji hip-hopowych. Rapera zaprosili do Kaczyc nauczyciele. – Natknąłem się kiedyś na płytę ze świadectwem Dobromira: „Byłem marionetką diabła” – opowiada ks. Marcin Mendrzak, katecheta w Kaczycach. – Poczytałem więcej o „czystym rapie”, który wykonuje. Wiem, że rapu słuchają nasi uczniowie. Zaproponowałem obejrzenie tego świadectwa trzecim klasom. Zamurowało mnie – oglądali w absolutnej ciszy, ukradkiem ocierali łzy. Pomyślałem: muszę ściągnąć tego gościa. Wiem, że to jest przekaz, który do nich trafia. To nie jest moralizowanie. I nie było. Gimnazjaliści pożegnali Dobromira burzą oklasków.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy